niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 16

Zanim zaczniecie czytać włączcie:)



Wiedziała, że to koniec pewnego etapu w jej życiu, ale także początek nowego. Cięższego. Można było ją teraz nazwać królową wampirów. Mimo że była tylko w połowie wampirem, była silniejsza i  zwinniejsza. Musiała odkryć jaka siła w niej drzemie i jaką siłę będzie miało dziecko, które nosiła w sobie. Na dzień dzisiejszy nie miała planów co zrobi z władzą nad wampirami, które były posłuszne Felix'owi, ani nie wiedziała ile ich jest. Za to miała pewność, że nadal będzie łowcą. Z gorzkim żalem pozwoliła odlecieć wraz z porannym wiatrem swojej obietnicy. W głębi czuła, że rodzice i Kris uśmiechają się do niej i czuwają nad nią. Wierzyła w to, że niedługo ich zobaczy, ale miała jeszcze przed sobą kilka zadań do wykonania,  a jednym z nich było wychowanie maleństwa. Musiała stać się dorosła. Wstała rześko z łóżka, na nagie ciało narzuciła szlafrok i podeszła do szklanej ściany. Promienie słoneczne łaskotały ją delikatnie w skórę  wywołując na jej ustach uśmiech, który od tak dawna tam nie gościł. Przymknęła oczy i przypomniała sobie wszystkie chwile spędzone z Lucasem. Obrazy powoli przelatywały przez jej głowę raz zostawiając na sercu ranę, raz ją łatając. Zagryzła wargi, gdy wspomnienia zatrzymały się na ich ostatniej nocy.
-Chodźmy się zabawić - Powiedziała odrywając się od jego ust.
-A oni? - Spytał patrząc na wciąż pochylone wampiry. Odwróciła się w ich stronę i spojrzała na nie z obrzydzeniem.
-Na razie możecie odejść - Oznajmiła i z powrotem wróciła wzrokiem do Lucas'a. - Kocham cie - Szepnęła, a on się uśmiechnął.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo pragnąłem byś to powiedziała. - Pokręciła głową i musnęła delikatnie jego usta.
-Proszę chodźmy stąd - Wychrypiała, a on ścisnął jej dłoń i pociągnął za sobą. Nie wiedziała gdzie ją zabiera, ale nie protestowała. Choć na ten jeden dzień chciała od wszystkiego uciec. Tylko jeden dzień bez problemów. Stanęli przed jednym ze szklanych wieżowców. Spojrzała na niego pytająca, ale on bez wyjaśnienia wciągnął ją do środka,a potem do windy. Wcisnął przycisk z numerkiem 20 i przycisnął ją do jednej ze ścian. Spojrzał w jej niezwykłe oczy i pocałował w czubek nosa.
-Tu mieszkasz, prawda?
-Tak.
-Pewnie moje mieszkanko, przy twoim jest ruderą.
-Nie. W twoim żyją wspomnienia, ciepło i uczucia. Moje to tylko zimne ściany. - Przełknęła głośno ślinę  gdy zatrzymali się na dwudziestym piętrze,a gdy drzwi windy się otworzyły przed jej oczami ukazał się wielki apartament. Powoli weszła do środka, podziwiając jasne wnętrze. Ściany były czarno białe, a nieliczne meble z jasnego drewna. Zdjęła buty, które jakimś cudem z całego jej stroju wyszły cało i poczuła pod stopami chłodną podłogę.
-Tu jest pięknie. - Lucas podszedł do niej i położył ręce na jej biodrach.
-Ty jesteś piękna. - Odwróciła się do niego twarzą i zawiesiła ręce na jego szyi. Przyjrzała się jego przystojnej twarzy i dostrzegła w niej łagodność i ulgę. Wzięła głęboki wdech i go pocałowała. Z jego ust wyrwał się jęk i przyciągnął ją bliżej siebie. Zsunął z niej porwaną sukienkę, podniósł do góry i usadził na swoich biodrach. Dłońmi błądziła po jego plecach, a pragnienie jego dotyku paliło ją na każdym milimetrze jej skóry. Trzymając ją na rękach, ruszył w kierunku sypialni. Po drodze pozbyła się jego koszulki, ukazując wyrzeźbione ciało, niczym u greckiego boga. Delikatnie położył ją na wielkim łóżku z baldachimem, wciąż ją całując. Oderwała się na chwilę od niego, by złapać oddech. Musnął jej obojczyk, chcąc zsunąć ramiączko czarnego stanika i w tej chwili w jej głowie pojawił się obraz. Mały czarnowłosy chłopiec wtulony w ramie matki, drżący ze strachu i hałas wybuchającej bomby, a zaraz potem zawalającego się budynku. Potem ten sam chłopiec już starszy, grający z ojcem w szachy. Od razu rozpoznała w nim Lucasa. Zobaczyła każdy etap jego życia. To jak odchodził z domu, jak został przemieniony, jak poznał Natashe, jak zostało mu pokazane zdjęcie jej rodziny. Obrazy szybko się pokazywały i znikały. Jej oddech przyśpieszył, a serce bilo coraz mocniej. Ostatnim wspomnieniem jakie zobaczyła była ona sama mówiąca mu ''Kocham cie''. Wtedy w płucach zabrakło jej tlenu, źrenice się powiększyły. Lucas pochylony nad nią znajdował się w takim samym stanie. Chciała wyszeptać co się dzieje, ale nie zdołała. Poczuła w klatce piersiowej przeraźliwy ból, który ją na chwile zamroczył. Poczuła, jak Czarnowłosy, opada obok niej i jęczy, mamrocze coś niewyraźnie. Zacisnęła powieki i za chwile wszystko minęło. Znów mogła oddychać. Znów wszystko widziała i wtedy usłyszała bicie serca. Nie swojego, nie dziecka, tylko Lucasa. Podźwignęła się na łokciach i spojrzała na niego, lezącego na wznak obok niej. Czuła jak od jego ciała bije ciepło. Uchylił powieki, a z jego oczu zniknęła czerwień. Spojrzał na nią niedowierzająco, biorąc głęboki oddech, a po jej policzku spłynęła łza. Każdego wampira przeznaczeniem jet zakochać się w człowieku. Będzie to nierozerwalna więź, która przywróci mu człowieczeństwo.
Cami z powrotem otworzyła oczy i spojrzała na śpiącego Lucasa. Już nie wampira, a człowieka. Radość rozpierała jej pierś. Mógł zastąpić ojca dziecku, mógł być dla niej oparciem. Był już człowiekiem, nie jej wrogiem.


The End

Ze smutkiem oznajmiam, że to już koniec. Może wielu z was nie spodziewało się takiego zakończenia, ale uwierzcie, że ja też. Przyszło to nagle, ale chciałam by ta miłość miała jakąś przyszłość. A teraz raczej dobra wiadomość. Ja osobiście nie chce się z nimi rozstać, dlatego wpadłam na pomysł napisania opowiadania, o dziecku Cami. Będzie to kontynuacja, a zarazem coś nowego. Przeplecie się w tym dalszy wątek miłosny Cami i Lucasa, a także co postanowi łowczyni w sprawie z wampirami, ale również będzie opowiedziana historia jej dziecka. Nie zdradzę płci, chce by było to zaskoczeniem. Tak więc jak myślicie dobry jest to pomysł? Jeżeli tak to napiszcie w komentarzu, a także zostawcie link do swojego bloga, adres e-mail, bym mogła w jakiś sposób przesłać wam link do tego opowiadania. Powstanie ono już niedługo, jeżeli tylko będziecie chcieli czytać:) Pozdrawiam i czekam na waszą opinie w tej sprawie ;*

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 15


Wierz w miłość, wierz w jej moc, bo to ona może wybawić cię od śmierci.

Szła jak burza, groźna i niepokonana. Każdy wampir, który napatoczył się  pod jej ociekające gęstą krwią ręce, kończył bez serca. Była to walka o wolność, miłość, o przyszłość. Przegrana była końcem. Czasem między jednym ciosem, a drugim zerkała na Lucasa, który walczył podwójnie. Walczył z pieprzonymi wampirami, ale także z Felix;em, który próbował przejąć nad nim kontrole. Czuła ja mu trudno, ale wiedziała, że się nie podda. Dostrzegła w nim teraz prawdziwe dobro, nie widziała już wampira, który zabił jej rodzinę, ale chłopaka. Lucas'a w którym się zakochała. Gdy ta myśl przeszła przez jej głowę, straciła przewagę, którą zdobyła.  Jeden z wampirów chwycił ją za nadgarstki, a drugi odchylił jej głowę w tył. Mimo niebezpieczeństwa, które jej teraz groziło, nie myślała o niczym innym. Zakochałam się w nim - Przyznała się przed sobą z żalem. Kocham go , naprawdę go kocham - Te słowa huczały w jej głowie, nie pozwalając jasno myśleć.
-Cami! - Usłyszała głos Lucas'a i wtedy poczuła, jak wampir wbija kły w jej szyje. Nigdy dotąd żaden jej nie ugryzł, nigdy nie pozwoliła żadnemu tak blisko podejść. Ból ją sparaliżował. Stała patrząc we wschodzące słońce, a po policzku spłynęły łzy. 
-Camil ty się poddajesz? - Usłyszała w oddali głos Kris'a. Wzrokiem poszukała jego postaci i znalazła. Stał tam, jakby był żywy. Uśmiechał się kpiąco i karcił ją wzrokiem. - Nie poznaje cie. Pamiętasz ty zawsze wygrywasz. Nie pozwól sobie na słabość. Jesteś teraz odpowiedzialna nie tylko za swoje życie, ale także za życie naszego dziecka. Weź się w garść! - Miała ochotę podbiec do niego i go przytulić, mimo że zdawała sobie sprawę, że to omamy. Wyobraziła go sobie, by dodać sobie siły. Podziałało. Z wrzaskiem odepchnęła od siebie bestie i uwolniła się z ich uścisku. Chciała już skręcić jednemu kark, ale zobaczyła, że coś się z nim dzieje. Chwiał się na nogach, łapiąc się za gardło, z którego wypływała wrząca, czerwona ciecz. Jego skóra stawała się sina i pękała, jak marmur. Po chwili wybuchł, jak bomba obryzgując wszystko w okół swoimi wnętrznościami. Wampiry, które szykowały się do ataku, zamarły w bezruchu. Spojrzenia wszystkich padły na Cami, która zrozumiała co się stało. To moja krew. - Pomyślała. Ona go zabiła - Popatrzyła na pozostałości z wampira i uśmiechnęła się szeroko.
-Śmiało, możecie pić do woli! - Krzyknęła wyciągając przed siebie ręce. Posłała Felix'owi  wyzywające spojrzenie, gdy zauważyła, że zaciska szczękę.
-Lucas, masz  się zabić. - Powiedział potężnym głosem. Łowczyni przeniosła wzrok na czarnowłosego.
-Nie słuchaj się go. - Szepnęła z drżącymi wargami.
-To rozkaz. Nie możesz mi się przeciwstawić. - Cami zobaczyła w jego oczach rozpacz, gdy sięgał po kołek Natashy.
-Nie możesz tego zrobić! Lucas masz swoją wole, nie jesteś od niego zależny. - Wampir wziął głęboki oddech i pokręcił głową. Z jego czerwonych oczu popłynęły łzy, gdy przytknął broń do swojego serca. - Kocham cie! Słyszysz?! Kocham, nie wolno ci tego zrobić! - Popatrzył na nią ze zdumieniem i nadzieją.
-Lucas! - Zagrzmiał Felix. Bał się, że to podziała. Bał się stracić kontrole.
-Walcz z tym. Dla mnie, dla nas. Proszę. Wiem, że ci się uda.
-Nie słuchaj się jej. To łowczyni, manipuluje tobą. Wbij ten pierdolony kołek w swoje serce ty bezużyteczna pijawo!
-Nie - Powiedział Lucas, odrzucając drewno, jak najdalej od siebie. Cami wypuściła powietrze z ulgą i  uśmiechnęła się do niego uroczo. Odwróciła się w stronę Felix'a i rzuciła mu pogardliwe spojrzenie.
-To twój koniec - Wyszeptała i zaczęła powoli się do niego przybliżać. Żaden jego podwładny nawet nie drgnął, gdy stanęła na przeciw niego. - Żegnaj tatusiu - Powiedziała, ucałowała go w policzek, chwyciła jego twarz w dłonie i silnym pociągnięciem oderwała głowę od reszty ciała, które bezwładnie opadło na ziemie. Unosząc głowę Felix;a do góry, zwróciła się twarzą do zebranych wampirów.  - Teraz jesteście moimi sługami, jeżeli się mi przeciwstawicie, podzielicie jego los. - W geście szacunku każdy schylił głowę, nawet Lucas. Odrzuciła niepotrzebny jej już człon, jak piłkę i podeszła do czarnowłosego. Niesiona radością chwyciła jego rękę i go pocałowała. - A teraz chodźmy się zabawić.


sobota, 11 maja 2013

Rozdział 14

Powoli uchylił ciężkie powieki i uśmiechnął się na jej widok. Od razu mógł dostrzec, że coś się w niej zmieniło. Wyglądała na wyczerpaną, a z jej oczu biła nienawiść.
-Wiedziałeś? - Zapytała szeptem.
-Tak.
-Więc czemu? Dlaczego mi nie powiedziałeś?! - Wstała szybkim ruchem i rzuciła mu oskarżycielskie spojrzenie.
- Bo wiedziałem, że cie to zniszczy. - Powiedział również wstając. Zbliżył się do niej i chwycił jej dłonie. - Nienawidzisz wampirów, więc jak mogłabyś znieść to, że w połowie jesteś taka, jak one? - Pokręciła głową i zerknęła w jego oczy.
-To nie ty. Nie ty kazałeś go zabić. - Kiwnął głową. - Czemu i tego nie powiedziałeś?
-Nie pozwoliłaś mi, nie dałaś dojść do słowa. Jak miałem to zrobić? - Wyrwała ręce z jego uścisku i odwróciła się w przeciwną stronę. Utkwiła wzrok w miejscu, gdzie niedawno leżało jeszcze martwe ciało Natashy. Wciąż trudno było jej uwierzyć, że posiada taką siłę. Mogła walczyć z wampirami bez niezbędnej broni. Poczuła jego dłonie na swoich biodrach. Żałowała tego w jaki sposób go traktowała, ale chyba nie umiała inaczej.
-Przepraszam. - Powiedziała.
-Nie masz za co. Wszystko co zrobiłaś. Każdy twój czyn, był uzasadniony. - Prychnęła  Mimo wszystko on nadal ją kochał, nadal w nią wierzył,a ona właśnie to pojęła.
-Muszę go zabić - Jego ciało się napięło, jakby te słowa miały siłę rażenia.
-On jest zbyt silny, chytry, nieprzewidywalny.
-A ja jestem silniejsza, chytrzejsza i bardziej nieprzewidywalna. Lucas jestem kimś z kim on nie miał jeszcze do czynienia  Nie jestem człowiekiem. Zabiłam tą rudą sukę gołymi rękoma. Dam rade Felix'owi, ale ty nie możesz się wtrącać. - Sprawnym ruchem odwrócił ją w swoją stronę.
-Co?
-On ma władzę nad tobą. Będzie cie chciał wykorzystać przeciwko mnie. Nie zrobię tego tylko dla zemsty, zrobię to także dla ciebie. - Powiedziała i by nie dać mu dojść do słowa, przytknęła swoje usta do jego. Był to pierwszy pocałunek bez poczucia winy. Był to pocałunek z miłości. Chwycił jej twarz w ręce i odsunął się nieznacznie  Ich oddechy mieszały się w jedność, a ona zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc o co chodzi.
-Nie mogę ci na to pozwolić. Nie mrzesz ryzykować. Nie dam ci umrzeć, rozumiesz? - Mówił to z taką pasją, jakby był święcie przekonany, że ona zginie.
-To ty zrozum, że jak nie przystąpię do walki on znajdzie sposób, by mnie zabić, a wtedy także i ciebie. Nie mogę poświęcić życia twojego, a nie jego. - Powiedziała kładąc rękę na brzuchu. Lucas uniósł brwi do góry, nie wiedząc o kim ona mówi.
-Jego? Czyli kogo?
-Jestem w ciąży Lucas. Nie słyszysz bicia serca? - Znieruchomiał i skupił się na moment,a wtedy usłyszał. Niewyraźny dźwięk, na początku mylił to z biciem serca Cami, ale teraz potrafił to odróżnić. W niej było małe dziecko. - Felix powiedział, że nie jest twoje.
-Tylko Kris'a - Kiwnęła głową, a on zamknął oczy próbując pozbierać myśli.
-Wiesz, że nasza przyszłość jest niemożliwa.
-Ale ja cie kocham! - Wybuchnął i spojrzał na nią wzrokiem, który mógł złamać serce. - Dociera to do ciebie? To nie jest tylko ta głupia więź. To jest miłość, najprawdziwsza miłość.
-Jak ty sobie to wyobrażasz?! Jesteś nieśmiertelny, a w dodatku moim wrogiem. Nie zestarzejesz się, a ja tak i uważasz, że jak wytłumaczę to dziecku? Uważasz, że nie zauważy?
-Czy nie możemy spróbować?! Czy musisz w tej chwili to wszystko skreślać?! - Nie miała szansy na odpowiedz, bo w zasięgu jej wzroku pojawił się Felix.
-Powiedziałem, że się jeszcze zobaczymy. Och zapewne nie dodałem, że tak szybko. - Za nim podążało kilkadziesiąt wampirów. - Miałaś racje, nie zabije cie własnoręcznie  ale mam od tego inne wampiry. Czy zabiją ciebie, czy Lucasa i tak to będzie twój koniec.
-Obyś się nie mylił - Zawarczała ironicznie, przyjmując pozę do walki. Ku je boku stanął Lucas i złapał ja za rękę.
-Jestem z tobą - Szepnął.
-Och jakie to romantyczne, umrzeć obok siebie. Szkoda, że nie możesz oddać za nią życia, prawda Lucas?
-Prawda, ale mogę zabić ciebie to mi wystarczy.


wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 13

- Pół wampirem? Twoją córką? To śmieszne, mój ojciec nie żyje - Powiedziała z przekonaniem w głosie. Nigdy nie był specjalnie blisko z tatą, ale była pewna, że wiążą ich więzy krwi.
-Poznałem twoją matkę,  tuż przed jej ślubem. Izabel urzekła mnie swą urodą, intelektem, poglądem na świat.Z początku była to niewinna znajomość. Kilka spotkań, parę lekkich rozmów, ale pewnego dnia coś pękło. Powiedziała, że kocha Jamesa, ale te piękne chwile gdzieś się ulotniły. Tuż po ślubie zaczął się nasz romans. Ukrywała to przed mężem, mimo wszystko nie chciała go stracić. Trwało to zaledwie miesiąc. Jeden krótki miesiąc i poznała moją prawdziwą naturę.Stwierdziła, że nie może żyć z potworem, którym jestem. Oczywiście żadne z nas nie wiedziało, że jest w ciąży.Jasne było, że wampir nie może się rozmnażać, a jednak. Jestem drugim wampirem na tym świecie. Mój stworzyciel eksperymentował. Najpierw na zwierzętach  potem na ludziach. Szukał leku na śmierć. Prowadził badania, ale każdy jego pacjent umierał w katuszach. Przyszedł rok 786, zbliżały się jego pięćdziesiąte urodziny. Postanowił, że to będzie ostatni eksperyment, jeżeli nie wyjdzie poddaje się. Los chciał, że po za życiu leku, który stworzył jego krew się zmutowała, powoli zaczęły umierać krwinki czerwone, a serce przestało bić. Nie potrzebował tlenu, ale żył. Jedyną wadą, która dała o sobie znać było pragnienie krwi. Zaatakował mieszkańców swojej wioski i wszystkich wymordował udało mu się przemienić tylko mnie. - Cami słuchała go, szukając w tym wszystkim sensu i odpowiedzi na pytanie, czy to możliwe? Był stary, a zatem na pewno mądry, wiedziała, że nie uda się jej go przechytrzyć, choćby wykorzystała wszystkie swoje umiejętności. - Gdy dowiedziałem się, że urodziła dziecko, miałaś już pięć lat. Zobaczyłem cię tylko raz i już wiedziałem, że nie jesteś człowiekiem. Postanowiłem poszukać wyjaśnienia, kogoś podobnego do ciebie. Nikogo takiego nie znalazłem, ale postanowiłem sprawdzić pewną teorie. Spłodziłem dokładnie dziesięcioro dzieci. Wszystkie urodziły się zdrowe, tylko że płód rozwijał się szybciej. Wszystkie miały te śliczne fioletowe oczka, każde z nich pijąc krew nie odrzucało jej, pragnęły jedynie więcej. Zabiłem każde dziecko i każdą matkę.  - Cami wyobrażając sobie tą scenę, poczuła jeszcze większy wstręt do Felix'a. Nie mogła zrozumieć, jak można zabić dziecko. I próbowała odrzucić myśl, że to jej ojciec, chciała poznać całą historie. - Wampiry stworzone przeze mnie mają zdolność rozmnażania się, ale wampir, którego na przykład zmieni Lucas, już tej zdolności nie posiada. Nie wiem od czego to zależy, może od tego, że jestem jednym z pierwszych? W każdym bądź razie, stwierdziłem, że to obrzydliwe, że tacy jak ty mogą być zagrożeniem naszej rasy, są wyrzutkami natury i koniecznie trzeba je zgładzić.
-Nie jestem taką bestią! - Krzyknęła Cami, odtrącając tą myśl.
-Nie? Skąd w taki razie miałaś siłę, by wyrwać serce Natashy? Uspokój się na chwile, a zdołasz wyczuć krew, usłyszysz bicie serca dziecka, które nosisz w łonie. - Łowczyni znieruchomiała. Jakiego dziecka? - Zadała sobie nieme pytanie? I wtedy poczuła bicie tego malutkiego serduszka. Potrafiła je usłyszeć.
-O nie- Szepnęła.
-Możesz być pewna, że nie jest Lucasa. - W głowie zobaczyła obraz Kris'a i tą noc, którą spędzili razem, tuż przed jego śmiercią. Załkała cicho, chowając twarz w dłoniach.
-To nie możliwe.
-Przykro będzie was zabić.
-Kochałeś ją! Więc czemu? Czy miłość nie ma dla ciebie znaczenia?! - Wykrzyczała mu prosto w twarz. Felix znieruchomiał, ja jego spojrzenie zaszło mgłą.
-Są ważniejsze rzeczy od miłości.
-Na przykład własne bezpieczeństwo? A może kazałeś ją zabić, nie ze względu na mnie tylko, dlatego że byłeś zazdrosny. Nie mogłeś znieść tego, że widzi w tobie potwora a nie Felix'a! - Uderzył ją w twarz, aż zachwiała się na nogach i upadła. - Jesteś taki samolubny - Powiedziała pogardliwie, spluwając krew.
-Może jesteś moją córką, ale na pewno nie masz mojej godności.
-Ty nie masz godności!
-I tak nie zniosłabyś życia z myślą, że w połowie jesteś bestią, które zabijasz, a w dodatku nosisz dziecko, zabitego przyjaciela. - Do jej głowy przyszła niepokojąca myśl. Podparła się na łokciach i spojrzała na niego z obrzydzeniem.
-Skąd wiesz, że Kris nie żyje? - Zaśmiał się i wycelował w nią palcem.
-Jesteś głupsza niż mi się zdawało. Myślałaś, że z własnej woli wydał rozkaz zabicia go? Lucas ma zbyt dobre serce, jak na wampira, ale nie może przeciwstawić się moim rozkazom. Mam nad nim władzę, jest ode mnie zależny. Błagał mnie, bym tego nie robił. Próbował z tym walczyć, bo wiedział, że to złamie ci serce, ale nie mógł. Musiał, bo ja miałem taką zachciankę. - Spojrzała na nieprzytomnego chłopaka i miała ochotę krzyczeć i płakać. W jej środku zaczęło się coś dziać. Nigdy nie czuła takiej nienawiści. Została oszukana i to w taki perfidny sposób, że ledwo mogła to znieść. Poderwała się do góry i spojrzała na niego z powagą.
-Jesteś najbardziej bestialską osobą na tym świecie. Nikt ci nie dorówna, a mimo tego nie zabijesz mnie. Bynajmniej nie własnoręcznie. Za bardzo ci ją przypominam, a to była jedyna kobieta, którą pokochałeś. To dlatego kazałeś zrobić to Lucasowi. Nie potrafiłbyś. Miłość to najsilniejsze uczucie, które włada nie tylko ludźmi. W padłeś w jej sidła i już się nie uwolnisz. Do końca swoich dni, które zapewne szybko nie przyjdą, będziesz żył z tą pustką w sercu, której nie załata już nikt. - Prychnął i zbliżył się do niej tak, że ich twarze dzieliły tylko milimetry.
-To nie koniec. Jeszcze się spotkamy - Szepnął i znikł. Cami odetchnęła z ulgą, opadła na ziemie przy Lucasie i wybuchła płaczem. Trzymając go za dłoń, czekała aż się obudzi.

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 12

To była tylko chwila, ale poczuł jak uchodzi z niego życie, gdy myślał, że to już koniec, poczuł na twarzy jej oddech. Lekki i ciepły. Uśmiechnął się z ulgą i spojrzał w jej otwarte oczy. Nadal były fioletowe, ale pojawiły się w nich czerwone plamki, które nadawały im charakteru, czegoś głębszego.
-Cami. - Wyszeptał, nie mogąc oderwać oczu od jej pięknej twarzy.
-Nienawidzę cie - Wychrypiała cicho.
-Co za urocza scenka! - W tej nieznośniej ciszy, która nastała rozległ się obcy głos. Obcy Cami. Wampir przełknął głośno ślinę i podniósł głowę do góry, by napotkać postać Felix'a.
-Nie waż się jej tknąć - Zawarczał.
-Lucasie cóż za przykre powitanie - Powiedział Felix udawanie smutnym głosem, podchodząc do Natashy, która się do niego uśmiechnęła. - Dziękuje ci za powiadomienie mnie. Przynajmniej na ciebie moge liczyć  - Wyszeptał jej czule do ucha.
-Ty pieprzona suko! - Lucas spojrzał na nią nienawistnym wzrokiem. Zdezorientowana Cami, mimo sprzeciwu wampira dźwignęła się na miękkie nogi.
-Wyglądasz dokładnie tak jak ona - Powiedział Felix patrząc wprost na łowczynie. - Tak samo piękna. - Cami zmarszczyła czoło nic nie rozumiejąc. Lucas stanął przed nią zasłaniając ją swoim ciałem, jak tarczą. Chciała go odepchnąć,  ale coś podpowiadało jej by tego nie robiła. - Och gdzie me maniery?! Jestem Felix. - Ukłonił się nisko w geście szacunku, w który nie uwierzyła ani Cami, ani Lucas.
-Kim ty jesteś? - Spytała łowczyni nie rozumiejąc tej całej sytuacji.
-Zabieram ją stąd - Wtrącił się Lucas, ale Felix tylko go wyśmiał.
-Wiesz, że nie możesz tego zrobić Lucasie. - Natasha rozbawiona zagryzła wargi wpatrując się w Cami.
-Czy ktoś mi to wytłumaczy?! - Blondynka zrobiła krok do przodu zirytowana swą nie wiedzą, ale Lucas chwycił ją w tali i z powrotem schował za sobą. Łowczyni posłała mu wściekłe spojrzenie i odepchnęła go z całej siły. -Słucham? - Felix z szerokim uśmiechem zbliżył się do niej i kciukiem musnął jej policzek. Zadrżała pod jego dotykiem, a Lucas zareagował natychmiast. Rzucił się na swojego stwórce, powodując jego upadek. Natasha wykorzystując tą okazje chwyciła Cami i , gdy miał wbić w nią swoje kły, ta odwróciła się do niej twarzą i wyrwała jej serce. Blask w oczach rudowłosej zgasł i osunęła się na ziemie. Łowczyni z przerażeniem przyglądała się sercu, które spoczywało na jej dłonie. Nie wiedziała skąd ma taką siłę  Przecież to było nie możliwe. Słysząc za sobą krzyk Lucasa odrzuciła narząd, jak najdalej od siebie i spojrzała na dwa walczące wampiry. Wyglądało to strasznie. Nigdy nie widziała nic tak przerażającego.  W pewnej chwili Lucas leżał nieprzytomny na ziemi, a Felix stał nad nim, jak bóg nad potępionym. - O co tu chodzi?! Wrzasnęła Cami, a wampir spojrzał na nią, jakby właśnie przypomniał sobie o jej istnieniu.
-Nie złość się śliczna.
-Czego ode mnie chcesz?!
-To proste, twojej śmierci.
-Czemu? - Przymknął oczy, wracając do wspomnień.
-Nie jesteś człowiekiem, zdajesz sobie z tego sprawę? - Prychnęła, uważając to za niepoważne.
-Nikt nie jest bardziej ludzki ode mnie.
-Wiem, że chciałabyś, żeby to była prawda, ale cóż życie bywa niesprawiedliwe.
-Czy możesz zacząć mówić jaśniej? Pojawiłeś się  znikąd i próbujesz zagmatwać mi w życiu.
-Och nie skarbie, ja tylko próbuje powiedzieć ci prawdę.
-Jaką prawdę?!
-Jesteś pół wampirem, jesteś moją córką.

Wyszedł trochę zagmatwany, ale mam nadzieje, że to trochę rozjaśniło wam całą historię. :)

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 11

Śmierć może być prosta, ale piękna. 
Wystarczy, że twoje serce przestanie bić, po to by czyjeś serce bić zaczęło.

-Niee! - Rudowłosa odskoczyła od Cami, która osunęła się na ziemie zostawiając na ścianie krwawy ślad i podbiegła do ukochanego.
-Lucas - Wyszeptała, łapiąc jego twarz w swoje dłonie.
-Natasha ty idiotko!
-Musiałam to zrobić, chciałam byś znów mnie kochał.
-Pośmiertnie? - Spytał przez zaciśnięte zęby. Nie patrzył na zdesperowaną wampirzyce tylko na ledwo żywą Cami.
-Myślałam, że to wszystko bujda - Spojrzał jej w oczy i ją spoliczkował z taką siłą, że opadła na ziemie obok niego. Załkała cicho, łapiąc się za policzek. - Chciałam tylko z powrotem twojej uwagi.
-Z takim czymś nie wygrasz - Powiedział pogardliwie, dźwignął się na nogi i podszedł do nieprzytomnej łowczyni.
-Czemu ona wciąż żyje? - Posłał jej groźne spojrzenie i wziął na ręce krwawiącą blondynkę.
-Nie jest człowiekiem, nie tak łatwo ją zabić. Powinnaś się z tego cieszyć.
-Nie jest człowiekiem? To kim w takim razie?
-Podnoś się - Powiedział do niej, jakby mówił do psa. Spełniła polecenie z pokorną miną.
-Odpowiesz na moje pytanie?
-Nie powinno cie to interesować.
-W takim razie pójdę do Felix'a - Przybliżył swoją twarz do jej i spojrzał w jej oczy.
-Nawet się nie waż! - Warknął.
-Ona cie omotała. - Nic nie mówiąc, słabym krokiem wyszedł z fabryki. Wyczuwał jej słabnący puls i oddech. Nie wytrzyma długo. Jedyną możliwością było dać jej swoją krew, ale czy na nią to podziała?- Bił się ze swoimi myślami. Pierwszy raz naprawdę nie widział co ma zrobić. - Co teraz? - Usłyszał za sobą głos Natashy. Miał ochotę jeszcze raz ją walnąć. Z każdą sekundą wyglądała coraz gorzej, ale i on słabł. - Lucas?! - Nie zwracając uwagi na rudowłosą, usiadł pod murem, wciąż trzymając drobną Cami w ramionach. Wysunął swoje kły i upuścił krew ze swojego nadgarstka, który po chwili przyłożył do jej ust.
-Proszę niech zadziała. Nie umieraj - Szeptał, patrząc na jej zamknięte powieki.
-A co jeżeli nie zadziała? - Podniósł wzrok na rudowłosą.
-Ona umrze, a ja wraz z nią - Przez twarz wampirzycy przemknął grymas niezadowolenia. W chwili, gdy jego krew zmieszała się z  krwią łowczyni, jej serce zaczęło galopować, jakby wstrzyknięto w nie dawkę adrenaliny. Całym jej ciałem zaczęły wstrząsać niepokojące dreszcze, a oczy pod powiekami zaczęły się szybko ruszać, jakby szukały światła. Przycisnął ja mocniej do swej piersi, modląc się w duchu, by to wszystko ustało. Jakby w odpowiedzi na jego prośbę, jej serce stanęło.

-Musisz pamiętać o koncentracji, nie możesz dać się zaskoczyć, musisz planować każdy swój ruch - Cami chłonęła każde słowo, które wypływało z ust Kris'a. Była dobrą uczennicą i szybko się uczyła. Kris wiedział, że będzie jedną z najlepszych. Uśmiechnęła się do niego i mocniej chwyciła kołek trzymany w dłoni. W głowie dokładnie odtworzyła swoje kroki, nieprzewidywalne i szybkie. Kroki, które go zmylą. Uniósł brwi czekając na jej atak. Wiedział, że jest pewna, że go przechytrzy. Pierwszą zasadą wygranej była wiara w nią i pewność siebie, której jej w tej chwili nie brakowało. Zrobiła krok w jego stronę, a on krok w tył. Ona zrobiła krok w bok, on także. Wyglądało to jak taniec. Mimo że się nie dotykali i trzymali się na odległość, wyglądało to zmysłowo i tajemniczo. Stopniowo przybliżała się do jego postaci, która powoli tonęła w mroku. Zatrzymała się w miejscy, gdy znikł jej z oczu. Rozejrzała się wokół, ale nigdzie go nie dostrzegła. Nie pozwól mu się zdekoncentrować. - Nakazała sobie w myślach, mrużąc oczy, by lepiej widzieć.  Za drzewem dokładnie dziesięć kroków od niej dostrzegła cień. Uśmiechnęła się złowrogo i cicho jak kot zakradła się do niego od tyłu. Jego blond włosy w świetle księżyca wydawały się być srebrne. Przyłożyła kołek do jego pleców i zaśmiała się cicho.
-Mam cie. - Szepnęła mu do ucha. Postać odwróciła się w jej stronę, ale to nie był Kris. Jej oddech przyśpieszył, gdy zobaczyła wysuwające się kły. Nie widziała wampira od śmierci rodziny i nie była pewna czy jest już na to przygotowana, ale chyba nie miała wyboru.
-Bu! - Wampir uśmiechnął i wyciągnął rękę w jej stronę. W pierwszej sekundzie nie zareagowała, ale po chwili zrobiła wymach nogą, walnęła wampira w szczękę i zrobiła niezdarne salto w tył. Uczyła się tego parę tygodni i dopiero teraz wyszło jej pierwszy raz. Wyprostowała się z ukłonu i posłała bestii odważne spojrzenie.
-Dalej kotku - Zapomniała o tym, że miała niespełna czternaście lat i przypomniała sobie wszystko co mówił jej przyjaciel. Teraz przed wampirem nie stało dziecko, tylko łowca. Obróciła kołek w ręku i wycelowała w kiełka. Tak nazywała żartobliwie wampiry, strasznie wkurzało to Kris'a, dlatego było to jej ulubione przezwisko. Wampir rzucił się na nią, ale ona odskoczyła w bok, bawiąc się z nim w kotka i myszkę, ale to nie ona miała być ofiarą. Poczuła jego zimną dłoń na nodze, więc wykonała obrót i walnęła go drugą. - Albo jesteś tak beznadziejny, albo to ja jestem taka świetna. Uznajmy, że to drugie jest faktem - Powiedziała z uśmiechem.
-Zbyt duża pewność siebie prowadzi do grobu - Wysyczał, a ona poczuła, że ktoś chwyta ją za gardło. Było ich dwóch. Idiotka! - Skarciła się w myślach, próbując wymyślić jakiś plan. Czuła jego obrzydliwy oddech na szyi i w tej chwili przychodziło jej do głowy przebicie siebie i jego jednocześnie, ale to było głupie, bo jakby przeżyła Kris skopałby jej tyłek. W ogóle gdzie on się podział? - Jak na zawołanie w powietrzu ukazała się blond czupryna. Zeskoczył z drzewa, na którym się ukrywał wprost na wampira, z którym świetnie szło Cami. Jednym ruchem przebił go drewnianym mieczem.
-Puść ją, a dam ci czas na ucieczkę - Wychrypiał, patrząc groźnie, na osobnika trzymającego dziewczynę. Pchnął ją z mocą w stronę Kris'a i uciekł. Cami wylądowała na kolanach, zdzierając sobie skórę.  Zasyczała zła, że tak potoczyła się sprawa. Blondyn pochylił się nad nią i podał jej rękę, którą przyjęła z wdzięcznością. - Dobra robota mała - Poczochrał jej krótkie włosy, za co oberwał po głowie
-Dzięki emerycie, za uratowanie mi życia.
-Przyjemność po mojej stronie -  Przygarnął ją do siebie ramieniem i mocno przytulił, gdy szli krętymi ścieżkami parku.
-Ale następnym razem, sama sobie poradzę.
-Nie wątpię -  Powiedział szczerze i pocałował ją w czoło. - Byłaś naprawdę dzielna.

A przy okazji zapraszam do czytania innych moich blogów: http://obca-krew.blogspot.com/ http://laylabli.blogspot.com/ :)

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 10

Czuje strach, a po moim policzku spływa łza. 
Proszę zakończ to, chce czuć się wolna...

-Lucas, proszę cie. Nie odchodź, on wcale nie miał tego na myśli.
-Mamo. Oszukujesz samą siebie - Czarnowłosy podszedł do matki i chwycił jej zmartwioną twarz w silne dłonie. - Kocham cie mamo. - Powiedział i ucałował ją w czoło, a potem już nie oglądając się za siebie wyszedł w ciemną noc.  Blade światło starych latarni oświetlało uliczki  dwudziestowiecznego Paryża. Wszyscy wokół cieszyli się zakończeniem wojny. Jednak on nie radował się piękną, spokojną nocą. Jego serce kuło boleśnie, ponieważ musiał odejść z domu rodzinnego. Ojciec chciał zaplanować jego przyszłość, nawet nie pytając się o zdanie. Sam podejmował decyzje jego życia. Twierdził, że tak powinno być, ale Lucas miał inne zdanie. Cenił ojca, ale tego było za wiele. Poprawił płaszcz i ruszył przed siebie. Nie wiedział gdzie się teraz podzieje, ale chciał sam o sobie decydować.'' Ona jest piękna, idealnie pasuje na twoją żonę'' - Przypomniały mu się słowa, które wypłynęły potężnie z ust ojca. Jego wargi zadrżały w grymasie bólu. Zatrzymał się na chwilę i z kieszeni wyciągnął ostatniego papierosa i srebrną zapalniczkę, którą podarował mu kiedyś dziadek. Zacisnął szczękę i schował go z powrotem. Przed oczyma ukazała mu się rozzłoszczona mama, która powtarzała, że papierosy to czysta śmierć. Wszedł do zatłoczonego baru i usiadł przy jedynym wolnym stoliku. Wygrzebał pięć franków i  zapłacił za kielich jasnego piwa. Upił spory łyk i zaczął
obserwować pijanych już mężczyzn. Zaintrygowała go postać siedząca w ciemnym kącie. Nie pasował on do otoczenia. Elegancko ubrany, z kieliszkiem wina przed sobą.
 Zastawiało go skąd w ogóle tu wino. Tak jak Lucas obserwował zebranych i wzrok zatrzymał na nim. Młody chłopak nie odwrócił oczu speszony, wręcz przeciwnie, dumnie patrzył na nieznajomego. Zawsze był nazbyt pewny siebie. Często pakowało go to w tarapaty. Tajemniczy mężczyzna wstał i dosiadł się do czarnowłosego z szelmowskim uśmiechem.
-Co tu robisz młody chłopcze? - Spytał głęboko zaglądając w jego zielone oczy, jakby chciał odkryć jaką tajemnice kryją.
-Rozkoszuje się wolnością - Odpowiedział ironicznym głosem.
-Wolnością w takim miejscu? - Gestem ręki wskazał całe pomieszczenie i ludzi znajdujących się w środku. Lucas wzruszył ramionami i wziął kolejny łyk bursztynowego napoju.
-A ty?
-Ja?
-Co tu robisz? Taki elegancik? - Nieznajomy zaśmiał się i spojrzał na chłopaka pobłażliwie.
-Szukam. Obserwuje. Wypatruje. Czekam - Czarnowłosy nie rozumiał siedzącego na przeciw mężczyzny. Krył w sobie coś przerażającego, co go irytowało.
-I znalazłeś to czego szukałeś?
-Myślę, że tak. Może chciałbyś udać się ze mną w bardziej spokojne miejsce? - Propozycja nieznajomego, zaskoczyła Lucasa, ale kiwnął głową.  - Mów mi Felix - Mężczyzna wstał i wskazał drzwi. Chłopak podążył bez słowa za nim. Szli wzdłuż Sekwany w ciszy, aż w końcu Lucas nie wytrzymał i zapytał.
-Gdzie idziemy?
-Dobre pytanie chłopcze. Życie jest takie krótkie, delikatne jak porcelana. Łatwo nam je stracić, a chcemy żyć tak by nie żałować, ani jednego dnia. Jak wiele byśmy oddali za nieśmiertelność?
-Wszystko. Zapłacilibyśmy każdą cenę.
-Takiej właśnie odpowiedzi się spodziewałem.
-A cóż innego mógłbym rzec? Każdy chce żyć wiecznie - Felix zatrzymał się i spojrzał w rzekę, uśmiechając się smutno.
-Niestety nie każdy - Powiedział i odwrócił się w stronę zielonookiego. - Ale ty tak. - Czarnowłosy zmarszczył czoło, nie wiedząc do czego to dąży.
-Złudne marzenie, czyż nie?
-Absolutnie - Z jego górnej szczęki wysunęły się ostre kły. Lucas będąc pewny, że to jakaś sztuczka, iluzja, uśmiechnął się niepewnie. - Marzenia czasem się spełniają - Rzekł i rzucił się na chłopaka.

Ostatnia kropla spłynęła na jego język i z irytacją odrzucił kolejne ciało na stos martwych kobiet. Rozpiął poplamioną koszule i spojrzał na skuloną piękność.
-Ona - Szepnął, a jego sługa przyprowadził mu szarpiącą się, płaczącą brązowowłosą, młodą muzę. Rzucił ją na kolana przed nim i oddalił się niedaleko, czekając na kolejny rozkaz.
-Nie, błagam - Jej cichutki głosik ledwo przebił się przez grającą muzykę.
-Jesteś taka piękna. Na pewno skradłaś wiele serc, ale wciąż jesteś czysta.
-Czemu to robisz?
-Bo jestem potworem - Wstał i pochylił się nad jej drobnym ciałem. - Jak masz na imię dziecinko?
-Co cie to obchodzi, skoro zaraz mnie zbijesz?
-Jak? - Powtórzył groźnie.
-Luna.
-Och. Luna, Luna. Teraz dostrzegłaś jakie życie jest cenne, prawda? - Po jej policzkach spłynęły łzy.-Ja jestem Lucas, wiesz? - Kiwnęła głową.  Chwycił ją za długie włosy i podciągnął do góry. Z jej ust wydobył się jęk i ciche błaganie.
-Proszę nie rób tego. - Zaśmiał się i zsunął ramiączko jej sukienki, a potem ją pocałował. Mocno i namiętnie. W okół rozległy się oklaski i śmiech.
-Lucas mój drogi widzę, że ta ślicznota wpadła ci w oko - Czarnowłosy oderwał się od dziewczyny, oblizał wargi i spojrzał na swojego stwórcę.
-Felix, jak miło cie widzieć - Położył brązowowłosą na podłogę i posłał jej uśmiech.
-Chyba dobrze się bawisz - Stwierdził, patrząc na stos martwych kobiet.
-Nie zaprzeczę. Co cie sprowadza?
-Mam dla ciebie zadanie - Młody wampir usiadł w fotelu czekając na ciąg dalszy. - Pojedziesz do Nowego jorku i zabijesz pewną rodzinę.
-Czemu ja?
-Bo tobie ufam. - Podsunął mu pod nos zdjęcie czterech osób. Uśmiechniętego mężczyzny trzymającego na rękach blond dziewczynkę i stojącej koło niego także blondwłosej kobiety z małym dzieckiem na rękach.
-Wszystkich mam zabić?
-Tak, zwłaszcza tą - Wskazał palcem dziewczynkę, którą trzymał ojciec.
-Czemu?
-Lucas...
-Mam zabić dziecko i chce wiedzieć co ci zrobili?!
-Są zagrożeniem.
-Żartujesz sobie? - Spytał posyłając mu wyzywające spojrzenie.
-Masz wykonać zadanie - Pokręcił głową. - Masz je wykonać Lucas - Powiedział i szybkim ruchem złapał leżącą obok płaczącą piękność i wbił w nią swoje białe kły. Lucas przyglądał się tej scenie z niezadowoleniem. Miała być jego. Spojrzał jeszcze raz na zdjęcie i na małą blondynkę. Urocza - Pomyślał.

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 9


Potykam się idąc przez życie otacza mnie ból , łzy i cierpienie.
Brak szczęścia w tym świecie szukać nie warto bo i tak nie znajdziecie.
Krew i tęsknota smaga jak biczem.
Czego pragniesz? Pyta.
Żyć.
Odpowiadam .
Żyć dawnym życiem.



Zapadła już noc, a z gwieździstego nieba spadały zimne krople. Przy wejściu do starej kamienicy siedziała skulona  dziewczyna. Trzęsła się z zimna i strachu. Obok przechodził chłopak. Aureola blond włosów, czarny strój, pewny chód. Zatrzymał się, dostrzegając dziewczynkę. Przez chwilę przyglądał się jej z zaciekawieniem i w końcu podszedł i kucnął obok. Chwycił ją za drobną bródkę i przyjrzał się jej twarzy. Zadrżała pod jego dotykiem. Po jej zaróżowionych licach spływały łzy.
-Hej, mała co się stało? - Spytał szeptem, ocierając kciukiem słone krople. Zauważył, że miała niezwykłe oczy. Fioletowe. Zastanawiał się czy może to po prostu kontakty, czy jednak to dziecko jest niezwykłe. Dziewczyna wpatrywała się w łagodną twarz chłopaka, na myśl przyszło jej tylko określenie: Anioł. Mama wiele razy opowiadała jej o aniołach. Chodzą po świecie i pilnują dobra, są piękne, ale rzadko można wypatrzeć je w tłumie. Ukrywają się, by zło nie ukradło im skrzydeł.
-On... On ich zabił - Powiedziała drżącym głosem. Ona wierzyła, że jej mama też jest aniołem, a teraz zło przyszło i odebrało jej skrzydła.
-On?
-Nie wiem kim był - Spuściła wzrok.
-Gdzie są? - Powoli wstała i wskazała na drzwi. Długie blond włosy zakołysały wokół drobnej postury. - Zaprowadzisz mnie? - Przez chwilę walczyła ze sobą, ale chwyciła jego dłoń i pociągnęła ku schodom. W środku panowała idealna cisza, jakby nikt tu nie mieszkał. Dotarli na ostatnie piętro, gdzie drzwi do jednego z mieszań, były szeroko otwarte. Od samego progu widoczne były ślady krwi. Wszedł do kuchni i zapalił zgaszone światło. Na podłodze leżały trzy ciała. Kobieta, mężczyzna i dziecko. Ten widok ściskał gardło. Dziewczyna podeszła do martwego dziecka i wzięła je na kolana. Kołysząc w ramionach nuciła piosenkę.
- Ma na imię Rose. Czy musimy dzwonić po policje? Nie chce by mnie zabrali - Pokręcił przecząco głową i podszedł do ciała kobiety. Już stąd mógł dostrzec ślady po zębach. Czyli to wampir. - Pomyślał. Czemu nie zabił i jej? - Trapiło go to pytanie, ale nie chciał jeszcze go zadawać.
-Jak masz na imię?
-Cami.
-Dobrze Cami. Ja jestem Kris, powiedz mi czy słyszałaś kiedyś o wampirach? - Spojrzała na niego wielkimi oczami.
-Czyli się nie przewidziałam? To był wampir i wyssał z nich krew. - Głośno przełknął ślinę i przytaknął. - Czytając o nich książki, wierzysz, że to bajka.
-Wiem. Wydaje się to być nierealne.
-Czemu on im to zrobił? - Spytała płaczliwie.
-Nie wiem, ale się dowiem - Wyciągnął komórkę i wykonał krótki telefon. Potem wrócił do niej wzrokiem.
-Kim jesteś?
-Łowcą, łowcą wampirów. Jeżeli chcesz zaopiekuje się tobą i też cie nauczę nim być - Odłożyła małą Rose do łóżeczka, które stało nieopodal i go przytuliła.
-Dziękuje - Po kilkunastu minutach do mieszkania weszło kilko nieznanych jej osób. Siedziała na kanapie i obserwowała, jak jej rodzinę zapinają w czarny worek. Nie pytała się gdzie ich zabiorą, pożegnała się już z nimi i przyrzekła im zemstę. Kris stał na korytarzu i rozmawiał z jednym z przybyłych.
-Ona jest w połowie bestią Kris, nie możesz jej pomóc. Ją trzeba zabić.
-Nie! Ona o tym nie wie i ja dopilnuje, by nigdy się niedowidziała. Zaopiekuje się nią.
-Nie wiesz w co się pakujesz. Jeżeli wyrządzi komuś krzywde ty za to odpowiesz.
-Nie dopuszczę do tego - Tymi słowami zakończył rozmowę i wrócił do Cami. - Idziemy? - Pokręciła głową.
-Nie, ja tu zostaje, to mój dom.
-A jeżeli on tu wróci?
-To już będę przygotowana, tak? - Mimo swojego młodego wieku była dojrzała. Wzbudzała w nim tym podziw. Usiadł koło niej i zaczekał, aż wszyscy wyjdą. Usnęła na jego kolanach. Delikatnie przeniósł ją do sypialni i posprzątał zaschłą krew. Czuwał całą noc, ale wampir się nie zjawił. Nad ranem Cami obudziła się z uczuciem pustki. Poszła do łazienki, wyjęła z szafki nożyczki. Ostatni raz pozwoliła by pociekły łzy, gdy ścięła
 ostatnie pasmo włosów. Teraz sięgały jej brody, a nie pasa. Wzięła prysznic, pozbyła się wszelkich uczuć i ubrana na czarno weszła do salonu. Kris siedział na kanapie, ale na jej widok wstał.
-Jestem gotowa - Powiedziała pewnie. Jej serce, mimo że biło już nic nie czuło. Liczyła się tylko zemsta. Kiedyś cie odnajdę i zabije. - Pomyślała, zaciskając dłonie w pieści. Już nie była dzieckiem.

No cóż zmiany poszły szybciej niż myślałam, trochę wczorajszej nocy i dzisiejszy ranek, więc jak wam się podoba nowy wygląd? :)

Rozdział 8



Rudowłosa pochyliła się nad Cami i chwyciła ją za brodę, wbijając w skórę ostre paznokcie.
-Nie jesteś wcale taka ładna, ale te oczy... Muszę przyznać, że mnie intrygują - Łowczyni prychnęła  spuszczając wzrok.
-Dzięki - Wampirzyca wypuściła ją z uścisku i zgrabną nogą odzianą w czarną szpilkę, kopnęła z impetem w brzuch. Dziewczyna z sykiem wciągnęła powietrze, a z ust trysnęła krew.
-Nie dziękuj - Powiedziała i z wdziękiem kucnęła obok niej. - To była naprawdę piękna noc. Bezchmurne niebo, lekki wiatr rozwiewał moje włosy, gdy szłam parkiem. Świat nie był wtedy taki skomplikowany  wszystko wydawało się być prostsze - Mówiła cichym, delikatnym, trochę dziecinnym głosikiem. - Żyłam beztrosko, będąc pewna, że kolejny dzień nadejdzie. Na ławce kilka metrów ode mnie siedział chłopak, ze spuszczoną głową, zatopiony we własnych myślach. Przynajmniej wtedy tak myślałam. Mój oddech natychmiast przyśpieszył. Nie bałam się. Chciałam zobaczyć jego twarz, zerknąć w jego oczy. Powolnym krokiem podeszłam do nieznajomego i usiadłam obok. Od jego ciała bił niewyjaśniony chłód. Zanucił nieznaną mi melodie i podniósł głowę do góry - Cami wsłuchana w opowieść, wyobrażała sobie tą scenę  Doskonale wiedziała kto powinien siedzieć na ławce. Kto był nieznajomym. - Z ust wyrwał mi się krzyk. Przeraziły mnie jego czerwone oczy i kły ocierające się o wargę. Pomyślałam, że dałam zwieść się potworowi. Chciałam uciekać, ale nie mogłam ruszyć się z miejsca. Przysunął się bliżej mnie i musnął mój policzek zimnymi ustami. Z oczu zaczęły spływać mi łzy, a on wyszeptał: '' Nie płacz piękna, teraz będziesz wieczna.'' Powiedział to i mnie ugryzł. Czułam niesamowity ból, a on powoli gładził ręką moje plecy, po chwili nadeszła ciemność. Obudziłam się wtulona w jego ramie. Pragnienie, drażniło moje gardło. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Wtedy poczułam strach. Nauczył mnie jak być świetnym wampirem, jak panować nad słabszymi. Co dzień powtarzał, że zmienił mnie, bo zakochał się w mojej duszy. Uwierzyłam, że to prawdziwa miłość i wtedy pojawiłaś się ty - Wampirzyca splunęła na zranioną Cami i warknęła niezadowolona. -Może łączy was jakieś przeznaczenie, ale nie wierzę w to, że zabijając ciebie zabije go.
-Śmiało możesz spróbować - Powiedziała wyzywająco łowczyni.
-Nie zawaham się - Podniosła się z gracją i spojrzała pogardliwie na dziewczynę. - Zastanawiałaś się jak to jest być przebitym kołkiem? - Spytała i wyjęła z kieszeni skórzanej kamizelki mały, zdobiony srebrem kołek. - Kupiłam go właśnie na tą okazje - Wargi Cami zadrżały. Miała umrzeć jak wampir? Wolała popełnić samobójstwo. Przeczołgała się nieznacznie w stronę wyjścia. Rudowłosa piękność zauważyła to i uśmiechnęła się kpiąco. - Myślałam, że łowcy nie uciekają - Powiedziała udawanie zaskoczonym głosem. - Najwidoczniej ty jesteś hańbą dla łowców - Dziewczyna od razu znieruchomiała i spojrzała na wampirzyce. Nie stracę swojego honoru - Pomyślała. Z ledwością dźwignęła się na nogi, podtrzymując się ściany.
No dalej - Szepnęła.
-Widzę, że w twojej krwi płynie odwaga. Godne uznania - Zbliżyła się do niej i czubek kołka przyłożyła do lewej piersi. - Przypominasz mi siebie. W twoich oczach nie da dostrzec się strachu, tylko pragnienie życia - Oddech morderczyni załaskotał ją w szyje.
-Będziesz się mną tak bawić? -Spytała, przymykając oczy.
-Kotku żal mi cie zabijać, ale jeżeli tego nie zrobię, on mnie zostawi. A moje serce wtedy umrze. Mogę znieść to, że już tak na mnie nie patrzy, mogę znieść to, że kocha także ciebie, ale nie zniosę tego, że odejdzie.
-Zrób to. Uwolnij mnie - Szepnęła, a wtedy poczuła jak drewno lekko przechodzi przez jej ciało. W pomieszczeniu rozniósł się krzyk, który niosło echo, ale niej jej krzyk. Zdążyła odwrócić głowę w stronę drzwi i zobaczyć jak Lucas pada na kolana.
-Niee!

Komentarze:

Zaskakujący rozdział. Nie wiedziałam, że sprawy się tak potoczą,
 a ty jeszcze przerwałaś w takim momencie! :D Czekam z niecierpliwością na nexta. : *
 – dotyczy posta: Rozdział 8

Rozdział zajebisty. Na końcu aż serce mnie zabolało. Rety, jesteś wredna, wiesz?Cooooooooooooooooooo?! Jak to zawieszasz?! Kurka, kurka, kur**. 
 Czemu zawieszasz bloga akurat przy takim fragmencie?! :( 
Chce Lukasa, Chcę Lukasa <333 :((( 
serce-smierci.blogspot.com drzwi-przeznaczenia.blogspot.com – dotyczy posta: Rozdział 8


Jak mozesz w takim momencie ?!! I jescze zawieszasz chcialam cie znalezc i zamordować ale zrezygnowalam bo wtedy byś nie dodała nowych rozdziałów xdd rozdział zajebisty !!!
 te zmiany mam nadzieję ze dokonasz ich jak najszybciej :3 – dotyczy posta: Rozdział 8
Miszczuu Grace

Rozdział 7



Zatrzymała się przy jakimś murze, okalającym starą fabrykę i zwymiotowała. Brzydziła się siebie, brzydziła się swojego ciała. Jak mogłam coś takiego zrobić? - Pomyślała nienawistnie. On zabił twoją młodszą siostrzyczkę, zabił Kris'a idiotko! - Przyłożyła czoło do zimnego kamienia.  Nie masz prawa płakać- Upomniała się. Chciała by za to zapłacił. Mimo tego, że serce mówiło coś innego, chciała by umarł. Poniósł karę, na którą zasłużył. Pięścią walnęła w mur i poczuła jak krew spływa po jej kostkach. Nie mogła wrócić do domu i spojrzeć w oczy Alex'owi. Wzięła głęboki wdech i ruszyła do fabryki za murem. Wszystkie wampiry lubiły takie meliny. Nie miała broni, ale się nie bała. Nawet jak ją zabiją tylko wyświadczą jej przysługę. Kopnęła w stare, zardzewiałe drzwi, które ze zgrzytem się otworzyły. Cicho weszła do środka, a w jej nozdrza uderzyła woń rozkładu. Bingo! Uśmiechnęła się i rozejrzała się dookoła, szukając kawałka drewna. Tak szczęście chciało, że była to fabryka krzeseł. Oblizała spierzchnięte wargi i urwała jedną nogę mebla, które stało najbliżej.
-Kici, kici. Pańcia po was przyszła! - Zawołała i usłyszała przed sobą szelest. Po chwili z mroku wyszło trzech mężczyzn z jadowitymi uśmieszkami. Pomachała im słodko drewnianą nogą i posłała całusa. - Witam panowie - Spojrzeli po sobie nie rozumiejąc jej zachowania. - Zabawimy się? - Jeden zirytowany rzucił się na nią, a ona wykonała tylko jeden ruch i noga tkwiła już w jego klatce piersiowej. Dwóch pozostałych nie czekało, oboje ruszyli w stronę dziewczyny. Pociągnęła za prowizoryczną broń, obróciła się na jednej nodze, a sukienka, którą miała na sobie rozerwała się na szwie. Stała teraz między nimi, posyłając im pogardliwe spojrzenie.
-Chyba szukasz śmierci dziewczynko.
-Śmierć jest całym moim życiem - Wyjawiła cichutko. Oddychała powoli i spokojnie w głowie rysując plan ruchów, które miała zaraz wykonać, by wygrać.
-Nasz pan nie będzie zadowolony, jeżeli zabijemy taką ślicznotkę - Prychnęła.
-Czy może wasz pan nazywa się Lucas? - Zobaczyła drgnięcie jego szczęki i już wiedziała, że zgadła. Chwila dekoncentracji wampira, do którego stała twarzą, pozwoliła jej zaatakować.  Kucnęła na jedną nogę,  drugą pozbawiając równowagi bestii, wykonała obrót, wyskoczyła w górę i wbiła drewno prosto w serce wampira, który przed chwilą stał z nią. Kolejny obrót i po raz kolejny broń przeszła na wylot przez zimne ciało. -Do zobaczenia w piekle - Wyszeptała i opadła na kolana obok niego. Ręce ociekały jej gęsta krwią, a włosy zasłaniały jej twarz. Wyglądała jak upadły anioł, wołający o zemstę. Brakowało tylko skrzydeł. Ten kto by zobaczył teraz wyraz jej oczu, nie zapomniałby tego widoku do końca życia. Rozpacz, nienawiść, smutek głęboki jak ocean, samotność. Tak wygląda tylko ktoś komu zabrano kawałek serca. Na szyi poczuła czyjeś ręce i po chwili już nie klęczała.
-Ty mała suko! - Ktoś wysyczał jej ostre słowa do ucha i rzucił nią jak marionetką. Upadła kilka metrów dalej, ocierając nagą skórą o zimny beton. Podniosła głowę do góry i zobaczyła rozwścieczoną wampirzycę, która ze wdziękiem szła w jej stronę. Długie rude włosy powiewały wokół jej giętkiego ciała. W dolną
wargę wbite były kły, a w oczach jarzyła się pogarda. - Mamy okazję w końcu pogadać - Rzekła i nadepnęła na jej dłoń.

No cóż książki jeszcze nie mam, ale mam nadzieję, że kiedyś się pojawi.
 A ten rozdział dedykuje mojej najlepszej czytelniczce Aleksji ;*

Komentarze:

Ojojojoj. Dziękuję :D Miłe zaskoczenie z dedykacją :D Jestem ciekawa co z tą wampirzycą - kim jest. Pewnie to jakaś typiara, związana jakoś z Lucasem. Miałam mało czasu, aby przeczytać. Ale... Musiałam :D Zajebiście piszesz, widać, że masz talent. Bosko opisujesz i konkretnie... wszystko! Czekam z niecierpliwieniem na kolejny rozdział ! :) PS. Trzymasz mnie w napięciu - nie wiem czy się połączą, czy też nie. serce-smierci.blogspot.com drzwi-przeznacznenia.blogspot.com – dotyczy posta: Rozdział 7
Aleksji

Ok więc w godzinę przeczytałam wszystkie rozdziały ... Asgsjdjdkahdbc SO MANY FEELS! boże kocham to opowiadanie. informuj mnie [ convenant-of-souls.blogspot.com ] czekam na następny ! Masz talent dziewczyno :33 – dotyczy posta: Rozdział 7
Miszczuu Grace

Rozdział 6


Czuła jak się unosi, czuła czyjąś rękę pod kolanami, pomiędzy łopatkami. Wzięła płytki wdech zimnego powietrza. Otworzyła oczy i ujrzała delikatnie zarysowaną szczękę, po której spływała stróżka krwi. Jej oddech momentalnie przyśpieszył, przyłożyła dłoń do szyi, ale niczego nie wyczuła pod palcami.
-Spokojnie, to nie twoja - Wychrypiał, zerkając na nią. Czarne długie rzęsy okalały jego czerwone oczy.
-Chyba nie wziąłeś sobie moich słów do serca - Uśmiechnął się delikatnie.
-Cholernie trudno było mi cie znaleźć.
-Skąd wiedziałeś, że potrzebuje pomocy?
-Może dlatego, że jakiś dureń postanowił zaatakować mnie ze swoimi przyjaciółmi i prawie udało im się mnie zabić, a nas łączy więź przez, którą odczuwasz mój ból?
-Nigdy wcześniej tak nie było.
-Nigdy wcześniej nikt nie zranił mnie tak dotkliwie. Co robiłaś o tej porze na cmentarzu?
-Żegnałam się z przyjacielem - W jej oku zakręciła się łezka.
-Żegnałaś? - Spytał przyciszonym głosem jakby nie rozumiał.
-On... On był dla mnie wszystkim - Słone krople spłynęły po jej bladych policzkach - Czemu musicie odbierać zawsze to co kocham?! - Wyrwała się z jego objęć i stanęła na miękkich nogach. - Czemu?! Czemu jesteście takimi potworami?! Czemu chcecie zrobić potwora ze mnie?! - Otworzył usta by coś powiedzieć, ale po chwili zrezygnował. Podszedł do niej i mimo jest sprzeciwu mocno ją przytulił, zaciskając oczy, by nie popłynęły łzy. Jej smutek oddziaływał na niego. Nie chciał by tak cierpiała.
-Shh.
-Ja chce umrzeć.
-Nie, nie chcesz. Na tym świecie najlepszych ludzi spotyka najgorsze zło, po to by w przyszłości odnaleźli szczęście. Ja wierze, że ty to szczęście odnajdziesz. Jesteś silna, niezłamana. Dasz radę. Oni patrzą na ciebie z góry i liczą, że przetrwasz. A ja wiem, że tak będzie. Wierze w ciebie - Wybuchnęła spazmatycznym płaczem, wtulając się w jego silne ramie.
-Najlepszych ludzi spotyka najgorsze zło - Powtórzyła, patrząc na niego zupełnie inaczej. On też zaliczał się do tych ludzi, ale czy znalazł już swoje szczęście?- Pomyślała i wargami powoli i najdelikatniej jak umiała musnęła jego lekko rozchylone usta. Jego palce wbiły się w jej plecy, a muśnięcie przemieniło się w namiętny pocałunek. Pełen rozpaczy i bólu. Pocałunek, który mógł zabić. Ciężarem swojego ciała zmusił ją, by położyła się na chłodnej trawie. Dłońmi badała jego skórę pod koszulką, którą po chwili ściągnęła. Całował jej szyje, a z jej ust wyrwał się jęk. Szybko podciągnął do góry jej sukienkę. Nie czuła się szczęśliwa, chciała tylko chwile rozkoszy, która przypomni jej dokładnie tamtą noc. Nie zasługiwała na szczęście.  W tej samej chwili, w której poczuła go w sobie, zobaczyła obraz w głowie. Kilkanaście wampirów i on na czele: ''  Macie go zranić tak by już nigdy nam nie zagroził'' Powiedział, ale tak na prawdę nie tego chciał. Pragnął by już nigdy jej nie dotknął. Otworzyła oczy.
-Niee! - Zepchnęła go z siebie. - Ty pierdolony gnojku, ty kazałeś go zabić!
-Cami to nie tak... - Szybkim ruchem dała mu w twarz.
-Przysięgam ci, nie dożyjesz następnego roku - Wysyczała, poderwała się do góry i odbiegła. On patrzył w ślad za nią, walcząc ze sobą, by nie zacząć jej gonić. Kochał ją i wcale nie chciał by tak to wyszło. Kochał ją i nie mógł jej na to pozwolić. Należała teraz do niego.

Komentarze:

Jejku. Popłakałam się :( Zakazane przeznaczenie to trafny tytuł. Mam nadzieje, że ona ma wybaczy. Mam nadzieję... Jejku :( Zajebiście piszesz. Czekam na twoją KSIĄŻKĘ, mam nadzieję, że umieścisz w niej dedykację dla mnie :D Haha :D Czekam na kolejny rozdział. A no i bym zapomniała: Właśnie nominowałam Ciebie do Liebster Award. Więcej informacji na stronce: http://drzwi-przeznaczenia.blogspot.com/p/liebster-award.html Pozdrawiam :) – dotyczy posta:Rozdział 6
Aleksji

Rozdział 5




Ze snu wyrwał ją krzyk. Jej własny krzyk. Szybko zapaliła nocną lampkę i rozejrzała się dookoła. Miejsce obok niej było puste. Wybuchnęła rozpaczliwym płaczem, a poduszką rzuciła w lustro, które stało na przeciw łóżka. Lustro, w którym parę dni temu widziała ich ciała, zjednoczone w jedność. Zwinęła się w kłębek i spojrzała na zegarek. Była dopiero piąta nad ranem, a o dziesiątej miał odbyć się pogrzeb. Cami nigdy nie wierzyła w Boga, ale jeżeli jest coś po drugiej stronie, jakieś szczęśliwie miejsce chciała by Kris tam trafił i na nią czekał. Po wielu poszukiwaniach odnalazła brata Kris'a, Alex'a o którym w czasie ich znajomości powiedział tylko raz. Chłopak był załamany tą tragiczną wiadomością i obiecał, że jak najszybciej przyleci do Nowego Jorku. Dziś miała zobaczyć go pierwszy raz. Bała się tego, bała się dostrzec w nim podobieństwo przyjaciela. Rozległo się pukanie do drzwi. Cami zwlekła się z łóżka i  otarła łzy. - Zapewne to on - Pomyślała, wychodząc z sypialni. Miał się zatrzymać u niej. Uchyliła drzwi i zobaczyła za nimi młodego chłopaka. O wiele młodszego niż się spodziewała. Kosmyki blond włosów opadały na czoło,
na ustach błąkał się niepewny uśmiech, a w oczach, oczach Kris'a błąkał się niesamowity ból. Stał oparty na kulach, a za nim starszy pan trzymający jego bagaże.
-Cami jak mniemam.
-Alex. Wejdź - Odsunęła się na bok, by go przepuścić. Stanął nieopodal stołu, a jego pomocnik postawił walizkę obok niego i natychmiast wyszedł. - Miło cie w końcu poznać. Szkoda, że w takiej sytuacji - Powiedziała drżącym głosem.
-Tak to prawda.
-Usiądź. Zrobię nam kawy - Kiwnął głową i usiadł na krześle, odstawiając kule na bok. Po chwili postawiła przed nim parujący kubek z czarnym napojem. - Ty też jesteś...
-Łowcą?
-Tak.
-Byłem. Jak widać już nie mogę polować.
-Co się stało?
-Miałem wypadek. Potrącił mnie samochód. Uraz kręgosłupa i od tamtej pory nie daje rady chodzić bez kul.
-Kris o tym wiedział?
-Nie. Odkąd się pokłóciliśmy nie mieliśmy ze sobą kontaktu - Ze smutkiem spuścił głowę. - Żałuje, że byłem taki głupi i nie przełamałem się by go przeprosić, by zażegnać to co było.
-Powiesz mi o co chodziło? - Spytała upijając łyk kawy.
-To była kłótnia o błahostkę. Nie poparł mojego zdania, a ja go zbluzgałem. Następnego dnia już mnie nie było. Wyjechałem. Byłem takim głupcem - Wyraz współczucia pojawił się w jej czach Ona zdążyła się pożegnać. Może nie tak jak chciała, ale jednak. Dopili kawę i Cami zaczęła się szykować. Włosy spięła w kok i założyła czarną dopasowaną sukienkę. Do tego szpilki, na których nie umiała chodzić. Uroczystość była skromna, ale piękna. Nie przyszło zbyt wiele osób, tylko ci, którym zależało na Krisie. Serce zakuło najbardziej, gdy spuszczali jego trumnę. Nie chciała uwierzyć w to, że to już koniec. Na kamiennej płycie siedziała do wieczora, gładząc jego zdjęcie. Nie patrzył w obiektyw, tylko gdzieś w dal, a na  wargach błąkał się jego uroczy uśmiech . Sama mu je zrobiła dokładnie po roku ich znajomości. Tuż pod czarno-białą fotografią widniał napis '' Najlepszy przyjaciel i brat. Nasz bohater dzięki, któremu lepszy był świat.'' Razem z Alex'em wymyśliła to pożegnanie, które miało świadczyć o tym, że Kris znaczył dla nich wiele.
Podniosła się na nogi i otrzepała sukienkę.
-Do zobaczenia - Wyszeptała i ruszyła w stronę cmentarnej bramy. Nie uszła dziesięciu kroków, a poczuła okropny ból w brzuchu, który nie pozwalał trzymać się jej na nogach. Opadła na kolana i podparła się rękoma, a z jej ust pociekła stróżka krwi. Domyśliła się, że to Lucas właśnie toczył pojedynek. Myślała, ze ich więź osłabła, bo ostatnio nie odczuwała żadnych jego emocji. - Mogłeś sobie tego oszczędzić dzisiaj - Powiedziała w przestrzeń. Obraz stawał się niewyraźny. Coś było nie tak. Krztusiła się krwią, a ręce stawały się słabsze. Po chwili leżała już na ziemi słabo oddychając.


Wyszedł trochę krótki, ale to ku czci zakończenia egzaminów gimnazjalnych :)

Komentarze:

O kurcze! Przeczytawszy, łzy mi popłynęły. Jedna tragedia po drugiej. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze z Lucasem i Cami. Dodawaj proszę kolejny rodział i poinformuj mnie o tym ;* Przepraszam, że tak długo zajęło mi przeczytanie, ale przez pewne problemy miałam sporo na głowie :) A więc życzę weny i dodaj następny rozdział szybko ! ;* Pozdrawiam. :) serce-smierci.blogspot.com drzwi-przeznaczenia.blogspot.com – dotyczy posta: Rozdział 5
Aleksji

Rozdział 4



Następnego ranka Cami obudziła się koło Kris'a. Wczorajszy wieczór potoczył się zupełnie inaczej niż go zaplanowała. Był wieczorem z jej najskrytszych marzeń. Może to przez wino, może przez uczucia, które nimi targały. Powód nie był dla niej ważny, tylko sedno sytuacji, która się wydarzyła. Przymrużyła oczy i uśmiechnęła się na wspomnienie jego rąk na jej ciele. Byli przyjaciółmi, to prawda, ale to chyba nie przeszkadzało. Myślała, że była dla niego tylko młodszą siostrą, najwidoczniej bardzo się myliła. Tą chwile beztroski przerwał jej silny ból, tuż koło serca. Zaparł jej dech w piersiach. Przez głowę przeleciało setki myśli, a jedna była wytłumaczeniem. Jedno imię. Lucas. Cichy krzyk bólu stłumiła skrawkiem kołdry, byle by nie obudzić, wciąż śpiącego blondyna. Do oczu na płynęły łzy, i kolejna fala bólu. Zwinęła się w kłębek, w agonii cierpienia, ale po chwili wszystko minęło. Znów mogła oddychać. Szybko wygrzebała się z ciepłego łóżka i pobiegła do łazienki. Dokładnie przyjrzała się swojemu odbiciu. Była spocona i blada, ale nigdzie nie dostrzegła choćby jednej niedoskonałości na skórze. Nie rozumiała, w jaki sposób może odczuwać  to co on czuje, było to nierealne. Leniwe śniadanio-obiad, z Krisem, którego wczorajsza czułość nie opuściła  Trudno było jej uwierzyć, że przegapiła to, że może patrzeć na nią jak na kobietę. Wieczór przyszedł szybkimi krokami i Cami stała już za barem w pracy. Przecież musiała z czegoś opłacić czynsz. Wiele razy myślała o zmianie pracy, ale bez skończonej szkoły było to trudne. Lubiła klimat, który tu panował, ale wydatki z każdym dnie rosły, a wypłata nie. Dzisiaj była sama na zmianie, czuła się zmęczona i niepewna wśród nocnych pijaków. Koło trzeciej, gdy ruch się uspokoił był wyczerpana. Zrobiła sobie drinka i przysiadła na krześle z przymkniętymi oczami.
-Czy nie jesteś za młoda, by pić, a tym bardziej pracować w takim miejscu? - Zaskoczona znajomym głosem otworzyła oczy.
-Lucas...
-Miło, że pamiętasz moje imię - Głośno przełknęła ślinę.
-Trudno było zapomnieć - Uśmiechnął się delikatnie -  Co ty tu robisz?
-Przyszedłem zapolować - Skarciłam go wzrokiem - Żartuje.
-Mało zabawne, a więc?
-Musiałem cie zobaczyć. Ta więź, heh... Przez to coś ciągnie mnie do ciebie.
-Wiesz coś o tym?
-Tak. Mój stworzyciel mi o tym kiedyś opowiadał. Po prostu niedorzeczne.
-Też tak uważam - Spojrzał na nią smutnymi oczami.
-Ty znajdziesz sposób by tą więź zerwać i mnie zabić. Nie mylę się prawda? - Westchnęłam.
-Dokładnie. Jak na razie jedynym sposobem jest zabicie siebie samej.
-Zrobisz to? - Jego głos był spokojny, ale po postawie jaka przyjął, można było wyczuć zdenerwowanie.
-Jeżeli to będzie jedyne rozwiązanie...
-Naprawdę? Nie będziesz współczuć tym, którym na tobie zależy? - Zacisnęła wargi. W tej chwili pomyślała o Krisie. - Myślisz, że rodzicom zależało byś poświęciła swoje życia, za zemstę  - Ostatnie słowa wypowiedział szeptem, ale z mocą. Cami spuściła wzrok, nie mogąc wytrzymać dłużej jego spojrzenia. - Wiem, że nie zrobisz takiej głupoty.
-Ktoś ci dzisiaj nieźle skopał tyłek - Zmieniła temat, bo nie chciała mu przyznać racji.
-Nie powiedziałbym, jak widzisz ja tu stoję  no a on... - Skrzywiła się bo wiedziała co ma na myśli. - Przepraszam - Szepnął. -Za to ty miałaś upojna noc, nieprawdaż? - Na jej policzki wkradł się rumieniec, co wywołało u niego uśmiech i błysk zazdrości w oczach.
-Cami możesz się już zmywać - Przerwała im Jess.
- No to lecę. Do zobaczenia - Cami wzięła torebkę i zdjęła fartuszek. Wyszła tylnym wyjściem. Lucas już tam na nią czekał. Chłodnie powietrze owiało jej skórę, aż zadrżała.
-Zimno ci? - Spytał z przejęciem.
-Nie - Odpowiedziała pewnie, ruszając przed siebie.
-Wracasz teraz do domu? - Z łatwością zrównał się z nią krokiem.
-Mogę cie odprowadzić?
-Wątpię żeby to był dobry pomysł - Powiedziała nie patrząc na niego, za to on postanowił się nie poddawać. Zaszedł jej drogę i zmusił do tego by się zatrzymała.
-Wiem, że tego chcesz - Pochylił się nad nią i skwitował cicho.
-Mylisz się - Chciała go odepchnąć, ale złapał ją za nadgarstki i przyciągnął bliżej siebie. Jej serce zatrzymało się na chwile, a potem zaczęło galopować.
-Zapomniałaś, że mogę wyczuć co czujesz? Wiem kiedy się wahasz - Spojrzała prosto w jego oczy.
-Nie znasz mnie.
-Znam lepiej niż ci się wydaje - Uniosła brwi do góry i sięgnęła niezauważalnie do torebki. Był skoncentrowany tylko na jej twarzy, nie dostrzegł faktu, że wyciągnęła kołek. Delikatnie dźgnęła go w pierś i sama to odczuła, ale zachowała powagę.
-Nie, nie znasz mnie w ogóle. Bo jakby tak było, nie stawał byś tak blisko mnie - Był zaskoczony.
-Nie zrobisz tego - Uśmiechnęła się groźnie i wbiła kołek mocniej, na tyle, że pociekła stróżka krwi. Jej wargi zadrżały, gdy poczuła ukłucie.
-Teraz od ciebie zależy co zrobię dalej. Ty zdecydujesz, czy umrę w tej chwili.
-Jeżeli tak stawiasz sprawę - To była tylko chwila. Wytrącił z jej reki broń, chwycił jej brodę w dłonie i na ustach złożył pocałunek i już go nie było. Cami stała oniemiała, patrząc w ślad za nim. Nigdy nie czuła czegoś takiego,nawet gdy całował ją Kris. To było nieporównywalne. Szybkim krokiem wróciła do domu. Drzwi od mieszkania były otwarte. Zawładnął nią niepokój. Weszła do środka i doznała szoku. Światła były pozapalane, a na podłodze widniały czerwone kałuże.
-O mój Boże Kri! - Podbiegła do przyjaciela, który leżał na kanapie.
-Były ich dziesiątki  ledwo dałem radę - Wychrypiał cicho, potem zakasłał, a z ust pociekła mu krew.
-Któryś cie ugryzł?
-Nie... Chyba - Wzięła głęboki wdech i obejrzała jego szyje i nadgarstki, ale na szczęście ni znalazła ugryzienia.
-Dzwonie po karetkę - Pokiwał głową i przymknął oczy. Pogotowie przyjechało szybko, ale za późno. Klęczała przy nim zalana łzami, kiedy on umierał. Ciągle mu powtarzała, żeby został z nią że go kocha, ale on nie słuchał. Po raz kolejny te bestie odebrały jej kogoś bliskiego.

Komentarze:

Zacznijmy od początku. O jejku! Nie no nie pomyślałam nigdy, że Kris i ... No nie wierzę. Żebyś zobaczyła moją minę kiedy czytałam xd Z jednej strony się bardzo ucieszyłam, ale z drugiej... Lucas:( Lucas jest odpowiedzialny za Krisa, prawda? W końcu poczuł się zazdrosny... No i będzie miała kolejne przyczyny, aby Lucasa znienawidzieć. Ale dziewczyno! Złamałaś mi serce, uśmiercając Krisa! :( Co ona teraz pocznie. Zaraz, zaraz... co JA teraz pocznę?! Zasmutałaś mnie :( pisz dalej! Szybko dodałaś kolejny rozdział, co mnie niezmiernie ucieszyło ^^ Pozdrawiam i życzę weny. Dzisiaj jest międzynarodowy dzień książek <3 Wpadniesz poczytać? :) drzwi-przeznaczenia.blogspot.com serce-smierci.blogspot.com – dotyczy posta:Rozdział 4
Aleksji

Rozdział 3


Kris wyszedł późną nocą, a Cami od razu położyła się do łóżka, jednak długo nie mogła usnąć. Ciągle myślała, o tym co powiedział jej przyjaciel i ciągle nie mogła uwierzyć, choć powtarzał jej to kilkakrotnie. To wszystko wydawało się jak z bajki wzięte. Gdy w końcu usnęła, śnił się jej Lucas, a gdy się obudziła wiedziała, że już nigdy się od niego nie uwolni.
Cały dzień siedziała w domu, w ogóle nie miała chęci ruszać się gdziekolwiek. Gdy dzwonił Kris, nie odbierała. Nigdy się jej to nie zdarzało, ale czuła, że on nie potrafi jej zrozumieć. Nie może pojąć, że za wszelką cenę musi zabić Lucasa, choćby sama miała przez to stracić życie. Kris nie wspomniał jej, że może odczuwać także cierpienie psychiczne. Mogła poczuć uczucia, które nim targały. Nienawiść, smutek, złość, ani krzty czegoś dobrego, ale wampiry, chyba tak powinny czuć. Prawda?- To wszystko było tak dziwnie przygnębiające Mimo woli współczuła mu.
-Nigdy się z tym nie pogodzę - Pomyślała, chociaż już nie czuła do wampira takiej nienawiści jak wcześniej. Nie było jej z tym dobrze. Czuła się winna. Nie mogła dotrzymać obietnicy, złożonej samej sobie, co zabijało ją od środka. By przestać o tym myśleć choć na chwile, zerwała się z kanapy, umyła i ubrała. Jak zwykle zrobiła delikatny makijaż, by podkreślić swoje wyróżniające się oczy. Tak na prawdę nie lubiła wtapiać się w tłum. Chciała być wyjątkowa. W sumie poniekąd była. Poszła do sklepu i zrobiła wielkie zakupy, by szybko tam nie wracać. Nie była typem dziewczyny, która ubóstwia zakupy, szaleje na punkcie butów i torebek. Od tego wszystkiego wolała iść na spacer. Po powrocie do domu, przełamała się i zadzwoniła do przyjaciela. Odebrał po pierwszym sygnale, jakby tylko czekał, aż zadzwoni.
- W mówię sobie, że komórka ci padła i dlatego nie odbierałaś. - Oznajmił na wstępie. Uśmiechnęła się do siebie, dziękując w głębi, że ma kogoś takiego jak Kris.
-Dokładnie tak, a w formie przeprosin zapraszam cie na kolacje. Nie masz prawa odmówić - Zaśmiał się szczerze.
-Potrafisz gotować?
-Śmiesz wątpić w moje umiejętności?
-Nie śmiałbym., mała.
-Tak właśnie myślałam, wiec u mnie o osiemnastej.
-Do zobaczenia - Z westchnieniem przerwała połączenie i przyjrzała się zdjęciu przyjaciela, które miała na tapecie. Kochała go i żadna pieprzona więź tego nie popsuje. Zabrała się do gotowania. Cami zawsze podziwiała swoją mamę w kuchni. Potrafiła zrobić coś pysznego z niczego. Zawsze, gdy coś przyrządzała Cami patrzyła na nią z podziwem, chcąc w przyszłości być taka jak ona. Poniekąd jej się udało. Potrafiła bez problemu ugotować curry, które często jadali na obiad. Jej mama zawsze dbała o to by przy stole siedzieli wszyscy, każdego dnia w tygodniu. Kris jak zwykle punktualny, o osiemnastej zapukał do drzwi z butelką czerwonego wina.
-Jeśli nikomu nie powiesz, możesz się napić. - Powiedział, wchodząc do środka z szerokim uśmiechem.
-Ależ dziękuje za twą łaskę - Zabrała z jego rąk butelkę i wyjęła dwa kieliszki, które postawiła na stole. Oba wypełniła do połowy czerwonym napojem. Usiedli na przeciw siebie, posyłając sobie niewinne uśmiechy. Może dla niego nie znaczyło to zbyt wiele, ale dla niej była to ważna chwila.
-Nie otruję się? - Spytał, podejrzliwie przyglądając się talerzowi. Skarciła go wzrokiem i upiła łyk wina, rozkoszując się słodkim smakiem.
-Nie jesteś zabawny - Skwitowała, hamując uśmiech. Obserwowała go, gdy wkładał do ust pierwszy kęs, wypatrywała emocji na jego twarzy i gdy dostrzegła błysk w oczach, już wiedziała, że jej się udało.
-Ugotowałaś to sama?
-Nie, zamówiłam - Powiedziała z irytacją.
-Nigdy nie chwaliłaś się, że jesteś taką dobrą kucharka.
-Nie było okazji - Gdy opróżnił talerz, wstał i musnął jej policzek. Zaskoczyło ją to, ale nie dała tego po sobie poznać. Zebrała puste naczynia i włożyła je do zmywarki.
-Postanowiłaś coś z tym wampirem?
-Ma na imię Lucas - Wypaliła, za nim zdążyła się powstrzymać. - I nie, nie wiem co z tym wszystkim zrobić. - Powiedziała to tonem, który miał oznaczać koniec rozmowy.
-Cami? - Zerknęła na niego zła, że nadal chce to ciągnąc - Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. - Jej wargi zadrżały, a po policzku spłynęła pojedyncza łza. Cała złość trysnęła, gdy wypowiedział te słowa.
-Dziękuję - Przytuliła go, a on odwzajemnił uścisk, głodząc jej włosy.

Komentarze:

Bardzo, bardzo fajne. :D Dawaj mi tu SZYBKO jakąś akcję z Lucasem <3 Już się nie mogę doczekać jak ona zareaguje na niego ;d Dobrze masz opisane, ale pojawiły się dwa błędy :D ''wola iść na spacer.'' Wolała iść na spacer. Oraz w dialogu '' nie otruje się'' otrujĘ :D A tak poza tym to przed myślnikiem (jako koniec dialogu) nie daje się już kropki :) Ale to nie zmienia faktu, że masz talent do pisania. Nawet największym pisarzom zdażają się pomyłki ! :) Pozdrawiam serdecznie i życzę weny. Mam nadzieję, że niedługo dodasz następny rozdział :D (poinformuj mnie w dziale SPAM ) drzwi-przeznaczenia.blogspot.com (nowy rozdział, a więc zapraszam) serce-smierci.blogspot.com – dotyczy posta: Rozdział 3
Aleksji