czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 1


- Takiego niefarta jeszcze nie miałam. - Pomyślała Cami wbijając kołek w kolejnego wampira. Trafiła w sam rój krwiożerczych bestii. Nie miała już sił i ledwo stała na nogach. Przebiła już osiem serc, jednemu odcięła głowę a ten był ostatni. Młode uciekły. Opadła ciężko na ziemie. Jeszcze nigdy nie poniosła porażki, bywało ciężko, ale zawsze wygrywała, nie mogła pozwolić się zabić, jeszcze nie teraz. Jestem wykończona – Powiedziała do swoich ofiar. - Daliście mi niezły wycisk - Wzięła głęboki wdech. Powietrze śmierdziało stęchlizną i krwią. - Jeżeli przyjdzie jeszcze jakiś wasz kolega, to bez bicia przyznaje, że nie dam mu rady. - Zaśmiała się i dźwignęła na nogi. Musiała szybko wrócić do domu, przebrać się w odpowiedni strój barmanki i pójść do pracy. Pracowała w klubie Santos party house, który podobno zmienił Nowojorski clubbing. By się tam dostać musiała sfałszować dokumenty. Od tamtej chwili miała na imię Cami Scott i miała skończone dziewiętnaście lat. Nie było to odpowiednie miejsce dla niej, ale Cami odpowiadało. Zazwyczaj pracowała na nocną zmianę, z rzadka za dnia co było dla niej idealne. Zawsze po łowach szybko wracała do domu i biegła do pracy. Wracała nad ranem i mogła spokojnie odpocząć. Pracowała trzy czasem cztery razy w tygodniu dzięki czemu miała czas także na inne rzeczy. Nie chodziła do szkoły, nie mogła, bo gdyby dyrekcja dowiedziała się o jej rodzicach trafiłaby do domu dziecka, a tego jak każdy człowiek nie chciała.
- Już jestem Jessy! - Krzyknęła zakładając fartuszek na obcisłą czarną spódnicę.
- W samą porę - Jess była zwykła koleżanką z pracy, jednak Cami umiała się dogadać tylko z nią, jakby jakimś cudem znała jej mroczny sekret. - Dzisiaj strasznie dużo gości.
-W takim razie bierzmy się do roboty. - Uśmiechnięta weszła za bar i od razu dostała zamówienia.

Whisky
Dwa mocne piwa
Trzy czyste dla panów w garniturach. Szybko obrobiła się z tym i zaczęła przyjmować kolejne. Ruch utrzymywał się do trzeciej nad ranem, później w klubie zostali sami stali bywalcy, a w ich gronie Kris. Dobry kolega Cami i wspaniały łowca. To dzięki niemu dziewczyna zaczęła polować i szło jej to dobrze. Jak zwykle ubrany był cały na czarno, a blond włosy ostrzyżone były na krótko. Szedł w stronę baru uśmiechnięty i pewny siebie. Nie należał do najwyższych, ale wszyscy wiedzieli, że może stanowić zagrożenie. Wystarczyło, że pośle komuś jedno ze swoich złowrogich spojrzeń.
-Hej mała! - Zawołał do Cami i nastawił policzek, który ucałowała.
-Hej - Uśmiechnęła się i podała mu piwo. Jasne z pianą.
-Jak dzień? - Wiedziała, że pyta o polowanie.
-Hem... Był ciężki, ale dałam radę - Mrugnął do niej, dając tym znak, że cieszy się, że nic jej nie jest. Zawsze się o nią w jakiś sposób troszczył.
-Za ile kończysz?
-Wprawdzie to już. Idę wziąć swoje rzeczy.


Kris odprowadził ją do domu i ruszył na polowanie. Zmęczona Cami od razu usnęła, jak zwykle spała nie spokojnie. Znów śniła jej się śmierć rodziców, płacz małej Rose, gdy wampir zatopił kły w jej karku. Obudziła się z krzykiem i łzami w oczach.
-Nie zniosę tego więcej - Powiedziała wściekła. Podniosła się z łóżka i spojrzała na zegarek. Była trzecia po południu. Ziewnęła i poszła do kuchni. Włączyła ekspres do kawy, a z lodówki wyjęła jogurt. Usiadła przy stole i przejrzała wczorajszą gazetę.
-Muszę tu posprzątać. - Westchnęła, gdy zadzwoniła jej komórka.
-Cześć Kris.
-Siema mała. Wyspałaś się?
-Nie specjalnie. Jak łowy?
-Chyba nie jestem w formie. Trafiłem na niezłego przeciwnika, ale skurwiel uciekł.
-Nie wierzę! Wspaniałemu Krisowi uciekła pijawka. Hahaha.
-Cami, grabisz sobie.
-Czy to groźba?
-Owszem.
-Zaczynam się już bać.
-To dobrze.
-Hahaha!
-I z czego się śmiejesz małolato?
-Odezwał się rencista.
-Doigrasz się. Miło mi się z tobą rozmawia moja piękna Cami, ale muszę kończyć. - Na słowa ''Moja piękna'' od razu się zarumieniała. Odkąd zna Kris'a zawsze ją onieśmielał, był dla niej wzorem do naśladowania i podobał się jej, ale ona wiedziała, że nie ma na co liczyć. Mogła być dla niego, jedynie młodszą siostrą, nic więcej.
-Spoko. Do zobaczenia?
-Do zobaczenia. - Rozłączył się. Wzięła głęboki wdech i odłożyła telefon.
Ciekawe czy on wie, że się w nim zabujałam - Szepnęła i włożyła łyżeczkę z jogurtem do buzi. - Na pewno - Odpowiedziała sobie w myślach.

-Chyba szczęście mnie opuściło - Szepnęła Cami do siebie. - Po co ja wczoraj narzekałam na zbyt dużą liczbę wampirów? Gdybym wiedziała, że dziś nie spotkam żadnego wcale bym się nie odzywała - Prowadząc monolog szła ubrana na czarno z maską na twarzy przez ciemny park. Ani jednej latarni, żadnej żywej duszy w okolicy. - Ciekawe dlaczego nikt tu nie przychodził. Przecież jest tu pięknie.
-Może jest tu pięknie, ale czy bezpiecznie? - Usłyszała za sobą zachrypnięty głos mężczyzny. Szybko odwróciła się twarzą do chłopaka. Jak mogłam nie usłyszeć, że ktoś za mną idzie? - Skarciła się w myślach.- Kto tu przychodzi nigdy już nie wraca - Zacisnęła szczękę. Wampir był przystojny. Czarne kosmyki włosów wpadały w krwisto czerwone oczy. Delikatne, ale charakterystyczne rysy twarzy i kpiący pewny siebie uśmieszek. Gołym okiem było widać, iż jest pewny swojego zwycięstwa. Wygląda dokładnie tak samo. - Pomyślała. Jej serce biło coraz mocniej. To była jedyna okazja do zemsty.
-No widzisz, będę wyjątkiem- Zaśmiał się.
-Jesteś pewna?
-Tak - Ściągnęła maskę, a na jego twarzy zauważyła szok. Zastanawiała się co to oznacza.
-Cóż przykro będzie zabić taką piękność. - Czy on powiedział piękność? Zaśmiała się w myślach. Nie uważała się za piękną, jej zdaniem było jej do tego daleko. Była niska jak na szesnastolatkę. Blond włosy sięgały ramion, niewielki nos i usta. Z tłumu wyróżniały ją tylko oczy niebieskofioletowe. Nigdy nie spotkała człowieka, który miałby chociaż podobny odcień. Po raz kolejny tego dnia zamyśliła się i nie zauważyła, że morderca jej rodziny stał koło niej. Pisnęła i odskoczyła do tyłu, gdy zdała sobie z tego sprawę, ale nie dlatego, że się bała, tylko dlatego, że poczuła dziwne przyciąganie do wampira. Najwyraźniej chłopak też to poczuł bo cofnął się o krok z dziwną miną.
-Co do cholery? - Zawarczał. Cami zaczęła szybciej oddychać. Wyjęła drewniany nóż, zacisnęła mocno palce na jego rękojeści i rzuciła się na wampira. Potwór nie drgnął, nie próbował się bronić. Zdziwiło ją to, ale nie wahała się, gdy miała wbić broń w jego serce, niechcący musnęła ręką jego obojczyk. Przez jej ciało przeszło coś jakby prąd. Przed oczami stanęła jej jakaś nie zrozumiała scena, po chwili zdała sobie sprawę, że pochodzi ona z jego wspomnień. Czuła żal jaki czuł po tym co zrobił. Nóż wypadł jej z ręki i wraz z czarnowłosym opadła na ziemie, przygniatając go ciężarem swojego drobnego ciała. Żadne z nich nie drgnęło. Leżeli tylko patrząc sobie w oczy przeglądając swoje umysły jak książkę. Cami nagle zobaczyła swoją rodzinę i usłyszała w jego głowie: ''Masz ich zabić! ''Brzmiał potężnie. Jej mama, tata i Rose leżeli koło siebie w kałuży krwi, a nad nimi stał wampir, którego zadaniem było ją zabić, ale nie mógł tego uczynić. Coś mu na to nie pozwalało.


Komentarze, które niestety po zmianach są tylko do mojego podglądu, dlatego postanowiłam umieścić je pod rozdziałami. :)

No to po kolei. Po pierwsze - trafiłam tu przypadkiem. Po drugie - ani trochę nie żałuję. Przeczytałam rozdział pierwszy, i czuję się usatysfakcjonowana. Wygląda na to, że masz talent. Fabuła zapowiada się ciekawie. Zostaję, i gdy tylko znajdę chwilę - nadrobię zaległości w lekturze ;) pozaczasem94.blogspot.com – dotyczy posta: Rozdział 1
Devilla

 Jejku. Fajne. Najpierw uwagi: Czasem pojawiały się błędy tj. ,,bywało dziężko'' . Ciężko :) I mało przejrzyście. Lepiej, jakbyś wzięła inny szablon do tego :) I bardziej wyraziście dialogi (nawet jak ona tylko myśli) ___________ Co do opowiadania: REWELACJA! Się nie dziwię, że Kris jej się podoba. Także bym miała nogi jak z waty. Śmiałam się ich 'pogawędką' przez telefon :) A ostatnia akcja... Mmmmm.... Czytam dalej! :) serce-smierci.blogspot.com drzwi-przeznaczenia.blogspot.com – dotyczy posta: Rozdział 1
Aleksji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz