sobota, 4 maja 2013

Rozdział 11

Śmierć może być prosta, ale piękna. 
Wystarczy, że twoje serce przestanie bić, po to by czyjeś serce bić zaczęło.

-Niee! - Rudowłosa odskoczyła od Cami, która osunęła się na ziemie zostawiając na ścianie krwawy ślad i podbiegła do ukochanego.
-Lucas - Wyszeptała, łapiąc jego twarz w swoje dłonie.
-Natasha ty idiotko!
-Musiałam to zrobić, chciałam byś znów mnie kochał.
-Pośmiertnie? - Spytał przez zaciśnięte zęby. Nie patrzył na zdesperowaną wampirzyce tylko na ledwo żywą Cami.
-Myślałam, że to wszystko bujda - Spojrzał jej w oczy i ją spoliczkował z taką siłą, że opadła na ziemie obok niego. Załkała cicho, łapiąc się za policzek. - Chciałam tylko z powrotem twojej uwagi.
-Z takim czymś nie wygrasz - Powiedział pogardliwie, dźwignął się na nogi i podszedł do nieprzytomnej łowczyni.
-Czemu ona wciąż żyje? - Posłał jej groźne spojrzenie i wziął na ręce krwawiącą blondynkę.
-Nie jest człowiekiem, nie tak łatwo ją zabić. Powinnaś się z tego cieszyć.
-Nie jest człowiekiem? To kim w takim razie?
-Podnoś się - Powiedział do niej, jakby mówił do psa. Spełniła polecenie z pokorną miną.
-Odpowiesz na moje pytanie?
-Nie powinno cie to interesować.
-W takim razie pójdę do Felix'a - Przybliżył swoją twarz do jej i spojrzał w jej oczy.
-Nawet się nie waż! - Warknął.
-Ona cie omotała. - Nic nie mówiąc, słabym krokiem wyszedł z fabryki. Wyczuwał jej słabnący puls i oddech. Nie wytrzyma długo. Jedyną możliwością było dać jej swoją krew, ale czy na nią to podziała?- Bił się ze swoimi myślami. Pierwszy raz naprawdę nie widział co ma zrobić. - Co teraz? - Usłyszał za sobą głos Natashy. Miał ochotę jeszcze raz ją walnąć. Z każdą sekundą wyglądała coraz gorzej, ale i on słabł. - Lucas?! - Nie zwracając uwagi na rudowłosą, usiadł pod murem, wciąż trzymając drobną Cami w ramionach. Wysunął swoje kły i upuścił krew ze swojego nadgarstka, który po chwili przyłożył do jej ust.
-Proszę niech zadziała. Nie umieraj - Szeptał, patrząc na jej zamknięte powieki.
-A co jeżeli nie zadziała? - Podniósł wzrok na rudowłosą.
-Ona umrze, a ja wraz z nią - Przez twarz wampirzycy przemknął grymas niezadowolenia. W chwili, gdy jego krew zmieszała się z  krwią łowczyni, jej serce zaczęło galopować, jakby wstrzyknięto w nie dawkę adrenaliny. Całym jej ciałem zaczęły wstrząsać niepokojące dreszcze, a oczy pod powiekami zaczęły się szybko ruszać, jakby szukały światła. Przycisnął ja mocniej do swej piersi, modląc się w duchu, by to wszystko ustało. Jakby w odpowiedzi na jego prośbę, jej serce stanęło.

-Musisz pamiętać o koncentracji, nie możesz dać się zaskoczyć, musisz planować każdy swój ruch - Cami chłonęła każde słowo, które wypływało z ust Kris'a. Była dobrą uczennicą i szybko się uczyła. Kris wiedział, że będzie jedną z najlepszych. Uśmiechnęła się do niego i mocniej chwyciła kołek trzymany w dłoni. W głowie dokładnie odtworzyła swoje kroki, nieprzewidywalne i szybkie. Kroki, które go zmylą. Uniósł brwi czekając na jej atak. Wiedział, że jest pewna, że go przechytrzy. Pierwszą zasadą wygranej była wiara w nią i pewność siebie, której jej w tej chwili nie brakowało. Zrobiła krok w jego stronę, a on krok w tył. Ona zrobiła krok w bok, on także. Wyglądało to jak taniec. Mimo że się nie dotykali i trzymali się na odległość, wyglądało to zmysłowo i tajemniczo. Stopniowo przybliżała się do jego postaci, która powoli tonęła w mroku. Zatrzymała się w miejscy, gdy znikł jej z oczu. Rozejrzała się wokół, ale nigdzie go nie dostrzegła. Nie pozwól mu się zdekoncentrować. - Nakazała sobie w myślach, mrużąc oczy, by lepiej widzieć.  Za drzewem dokładnie dziesięć kroków od niej dostrzegła cień. Uśmiechnęła się złowrogo i cicho jak kot zakradła się do niego od tyłu. Jego blond włosy w świetle księżyca wydawały się być srebrne. Przyłożyła kołek do jego pleców i zaśmiała się cicho.
-Mam cie. - Szepnęła mu do ucha. Postać odwróciła się w jej stronę, ale to nie był Kris. Jej oddech przyśpieszył, gdy zobaczyła wysuwające się kły. Nie widziała wampira od śmierci rodziny i nie była pewna czy jest już na to przygotowana, ale chyba nie miała wyboru.
-Bu! - Wampir uśmiechnął i wyciągnął rękę w jej stronę. W pierwszej sekundzie nie zareagowała, ale po chwili zrobiła wymach nogą, walnęła wampira w szczękę i zrobiła niezdarne salto w tył. Uczyła się tego parę tygodni i dopiero teraz wyszło jej pierwszy raz. Wyprostowała się z ukłonu i posłała bestii odważne spojrzenie.
-Dalej kotku - Zapomniała o tym, że miała niespełna czternaście lat i przypomniała sobie wszystko co mówił jej przyjaciel. Teraz przed wampirem nie stało dziecko, tylko łowca. Obróciła kołek w ręku i wycelowała w kiełka. Tak nazywała żartobliwie wampiry, strasznie wkurzało to Kris'a, dlatego było to jej ulubione przezwisko. Wampir rzucił się na nią, ale ona odskoczyła w bok, bawiąc się z nim w kotka i myszkę, ale to nie ona miała być ofiarą. Poczuła jego zimną dłoń na nodze, więc wykonała obrót i walnęła go drugą. - Albo jesteś tak beznadziejny, albo to ja jestem taka świetna. Uznajmy, że to drugie jest faktem - Powiedziała z uśmiechem.
-Zbyt duża pewność siebie prowadzi do grobu - Wysyczał, a ona poczuła, że ktoś chwyta ją za gardło. Było ich dwóch. Idiotka! - Skarciła się w myślach, próbując wymyślić jakiś plan. Czuła jego obrzydliwy oddech na szyi i w tej chwili przychodziło jej do głowy przebicie siebie i jego jednocześnie, ale to było głupie, bo jakby przeżyła Kris skopałby jej tyłek. W ogóle gdzie on się podział? - Jak na zawołanie w powietrzu ukazała się blond czupryna. Zeskoczył z drzewa, na którym się ukrywał wprost na wampira, z którym świetnie szło Cami. Jednym ruchem przebił go drewnianym mieczem.
-Puść ją, a dam ci czas na ucieczkę - Wychrypiał, patrząc groźnie, na osobnika trzymającego dziewczynę. Pchnął ją z mocą w stronę Kris'a i uciekł. Cami wylądowała na kolanach, zdzierając sobie skórę.  Zasyczała zła, że tak potoczyła się sprawa. Blondyn pochylił się nad nią i podał jej rękę, którą przyjęła z wdzięcznością. - Dobra robota mała - Poczochrał jej krótkie włosy, za co oberwał po głowie
-Dzięki emerycie, za uratowanie mi życia.
-Przyjemność po mojej stronie -  Przygarnął ją do siebie ramieniem i mocno przytulił, gdy szli krętymi ścieżkami parku.
-Ale następnym razem, sama sobie poradzę.
-Nie wątpię -  Powiedział szczerze i pocałował ją w czoło. - Byłaś naprawdę dzielna.

A przy okazji zapraszam do czytania innych moich blogów: http://obca-krew.blogspot.com/ http://laylabli.blogspot.com/ :)

4 komentarze:

  1. Serce stanęło ?! Nie rób mi tego ja cię proszę !! Rozdział cudowny! Jak ja nie lubię natashy ;/ proszę szybko dodaj następny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. No co to by było za opowiadanie bez jakiegoś złego bohatera, którego nikt nie lubi? :D Musi być taka Natasha:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Natashe to ja mam w swoim opowiadaniu tak notabene xd
    Pojawiły się na końcu dwa błędy:
    ''Blondy pochylił się nad nią i (...)'' - blondyn.
    ''Dzięki emerycie, za uratowanie mi życie'' - życia.

    Ogólnie akcja była nieziemska - poczynając od nauki Krisa z Cami. Oczywiście pojawiła się łezka na wspomnienie chwil spędzonych z blondaskiem. Tęsknie za nim :(
    Drugie- Sam początek patrzałam ze złością w oczach. Tak znienawidziłam Natashy, że szok...
    Stanęło jej serce?o.O Czyli została w pełni wampirem, tak?
    I co to ma znaczyć, że nie jest zwykłym człowiekiem? Haloooo. Daj mi tu jakieś wyjaśnienie, bo umrę z ciekawości ;((

    Pozdrawiam i życzę weny! ;***
    serce-smierci.blogspot.com
    drzwi-przeznaczenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zwrócenie uwagi na błędy, od razu je poprawiłam.:) Sama czasem żałuje, że Kris umarł, ale bez tego akcja ciężko by się toczyła, niestety:( A jeżeli chodzi o Cami, wszystko w następnych rozdziałach :D Pozdrawiam :)

      Usuń