czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 4



Następnego ranka Cami obudziła się koło Kris'a. Wczorajszy wieczór potoczył się zupełnie inaczej niż go zaplanowała. Był wieczorem z jej najskrytszych marzeń. Może to przez wino, może przez uczucia, które nimi targały. Powód nie był dla niej ważny, tylko sedno sytuacji, która się wydarzyła. Przymrużyła oczy i uśmiechnęła się na wspomnienie jego rąk na jej ciele. Byli przyjaciółmi, to prawda, ale to chyba nie przeszkadzało. Myślała, że była dla niego tylko młodszą siostrą, najwidoczniej bardzo się myliła. Tą chwile beztroski przerwał jej silny ból, tuż koło serca. Zaparł jej dech w piersiach. Przez głowę przeleciało setki myśli, a jedna była wytłumaczeniem. Jedno imię. Lucas. Cichy krzyk bólu stłumiła skrawkiem kołdry, byle by nie obudzić, wciąż śpiącego blondyna. Do oczu na płynęły łzy, i kolejna fala bólu. Zwinęła się w kłębek, w agonii cierpienia, ale po chwili wszystko minęło. Znów mogła oddychać. Szybko wygrzebała się z ciepłego łóżka i pobiegła do łazienki. Dokładnie przyjrzała się swojemu odbiciu. Była spocona i blada, ale nigdzie nie dostrzegła choćby jednej niedoskonałości na skórze. Nie rozumiała, w jaki sposób może odczuwać  to co on czuje, było to nierealne. Leniwe śniadanio-obiad, z Krisem, którego wczorajsza czułość nie opuściła  Trudno było jej uwierzyć, że przegapiła to, że może patrzeć na nią jak na kobietę. Wieczór przyszedł szybkimi krokami i Cami stała już za barem w pracy. Przecież musiała z czegoś opłacić czynsz. Wiele razy myślała o zmianie pracy, ale bez skończonej szkoły było to trudne. Lubiła klimat, który tu panował, ale wydatki z każdym dnie rosły, a wypłata nie. Dzisiaj była sama na zmianie, czuła się zmęczona i niepewna wśród nocnych pijaków. Koło trzeciej, gdy ruch się uspokoił był wyczerpana. Zrobiła sobie drinka i przysiadła na krześle z przymkniętymi oczami.
-Czy nie jesteś za młoda, by pić, a tym bardziej pracować w takim miejscu? - Zaskoczona znajomym głosem otworzyła oczy.
-Lucas...
-Miło, że pamiętasz moje imię - Głośno przełknęła ślinę.
-Trudno było zapomnieć - Uśmiechnął się delikatnie -  Co ty tu robisz?
-Przyszedłem zapolować - Skarciłam go wzrokiem - Żartuje.
-Mało zabawne, a więc?
-Musiałem cie zobaczyć. Ta więź, heh... Przez to coś ciągnie mnie do ciebie.
-Wiesz coś o tym?
-Tak. Mój stworzyciel mi o tym kiedyś opowiadał. Po prostu niedorzeczne.
-Też tak uważam - Spojrzał na nią smutnymi oczami.
-Ty znajdziesz sposób by tą więź zerwać i mnie zabić. Nie mylę się prawda? - Westchnęłam.
-Dokładnie. Jak na razie jedynym sposobem jest zabicie siebie samej.
-Zrobisz to? - Jego głos był spokojny, ale po postawie jaka przyjął, można było wyczuć zdenerwowanie.
-Jeżeli to będzie jedyne rozwiązanie...
-Naprawdę? Nie będziesz współczuć tym, którym na tobie zależy? - Zacisnęła wargi. W tej chwili pomyślała o Krisie. - Myślisz, że rodzicom zależało byś poświęciła swoje życia, za zemstę  - Ostatnie słowa wypowiedział szeptem, ale z mocą. Cami spuściła wzrok, nie mogąc wytrzymać dłużej jego spojrzenia. - Wiem, że nie zrobisz takiej głupoty.
-Ktoś ci dzisiaj nieźle skopał tyłek - Zmieniła temat, bo nie chciała mu przyznać racji.
-Nie powiedziałbym, jak widzisz ja tu stoję  no a on... - Skrzywiła się bo wiedziała co ma na myśli. - Przepraszam - Szepnął. -Za to ty miałaś upojna noc, nieprawdaż? - Na jej policzki wkradł się rumieniec, co wywołało u niego uśmiech i błysk zazdrości w oczach.
-Cami możesz się już zmywać - Przerwała im Jess.
- No to lecę. Do zobaczenia - Cami wzięła torebkę i zdjęła fartuszek. Wyszła tylnym wyjściem. Lucas już tam na nią czekał. Chłodnie powietrze owiało jej skórę, aż zadrżała.
-Zimno ci? - Spytał z przejęciem.
-Nie - Odpowiedziała pewnie, ruszając przed siebie.
-Wracasz teraz do domu? - Z łatwością zrównał się z nią krokiem.
-Mogę cie odprowadzić?
-Wątpię żeby to był dobry pomysł - Powiedziała nie patrząc na niego, za to on postanowił się nie poddawać. Zaszedł jej drogę i zmusił do tego by się zatrzymała.
-Wiem, że tego chcesz - Pochylił się nad nią i skwitował cicho.
-Mylisz się - Chciała go odepchnąć, ale złapał ją za nadgarstki i przyciągnął bliżej siebie. Jej serce zatrzymało się na chwile, a potem zaczęło galopować.
-Zapomniałaś, że mogę wyczuć co czujesz? Wiem kiedy się wahasz - Spojrzała prosto w jego oczy.
-Nie znasz mnie.
-Znam lepiej niż ci się wydaje - Uniosła brwi do góry i sięgnęła niezauważalnie do torebki. Był skoncentrowany tylko na jej twarzy, nie dostrzegł faktu, że wyciągnęła kołek. Delikatnie dźgnęła go w pierś i sama to odczuła, ale zachowała powagę.
-Nie, nie znasz mnie w ogóle. Bo jakby tak było, nie stawał byś tak blisko mnie - Był zaskoczony.
-Nie zrobisz tego - Uśmiechnęła się groźnie i wbiła kołek mocniej, na tyle, że pociekła stróżka krwi. Jej wargi zadrżały, gdy poczuła ukłucie.
-Teraz od ciebie zależy co zrobię dalej. Ty zdecydujesz, czy umrę w tej chwili.
-Jeżeli tak stawiasz sprawę - To była tylko chwila. Wytrącił z jej reki broń, chwycił jej brodę w dłonie i na ustach złożył pocałunek i już go nie było. Cami stała oniemiała, patrząc w ślad za nim. Nigdy nie czuła czegoś takiego,nawet gdy całował ją Kris. To było nieporównywalne. Szybkim krokiem wróciła do domu. Drzwi od mieszkania były otwarte. Zawładnął nią niepokój. Weszła do środka i doznała szoku. Światła były pozapalane, a na podłodze widniały czerwone kałuże.
-O mój Boże Kri! - Podbiegła do przyjaciela, który leżał na kanapie.
-Były ich dziesiątki  ledwo dałem radę - Wychrypiał cicho, potem zakasłał, a z ust pociekła mu krew.
-Któryś cie ugryzł?
-Nie... Chyba - Wzięła głęboki wdech i obejrzała jego szyje i nadgarstki, ale na szczęście ni znalazła ugryzienia.
-Dzwonie po karetkę - Pokiwał głową i przymknął oczy. Pogotowie przyjechało szybko, ale za późno. Klęczała przy nim zalana łzami, kiedy on umierał. Ciągle mu powtarzała, żeby został z nią że go kocha, ale on nie słuchał. Po raz kolejny te bestie odebrały jej kogoś bliskiego.

Komentarze:

Zacznijmy od początku. O jejku! Nie no nie pomyślałam nigdy, że Kris i ... No nie wierzę. Żebyś zobaczyła moją minę kiedy czytałam xd Z jednej strony się bardzo ucieszyłam, ale z drugiej... Lucas:( Lucas jest odpowiedzialny za Krisa, prawda? W końcu poczuł się zazdrosny... No i będzie miała kolejne przyczyny, aby Lucasa znienawidzieć. Ale dziewczyno! Złamałaś mi serce, uśmiercając Krisa! :( Co ona teraz pocznie. Zaraz, zaraz... co JA teraz pocznę?! Zasmutałaś mnie :( pisz dalej! Szybko dodałaś kolejny rozdział, co mnie niezmiernie ucieszyło ^^ Pozdrawiam i życzę weny. Dzisiaj jest międzynarodowy dzień książek <3 Wpadniesz poczytać? :) drzwi-przeznaczenia.blogspot.com serce-smierci.blogspot.com – dotyczy posta:Rozdział 4
Aleksji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz